Brak tytułu (2010-07-14)
dodane 2010-07-14 09:26
Czy sytuacja z krzyżem na Placu Prezydenckim nie jest taka (ostatecznie nie z decyzji episkopatu tam się znalazł), jak z faryzeuszami za czasów Jezusa? Zapytali Jezusa, podając mu monetę, komu się ona należy. Jakąkolwiek Jezus wtedy dałby odpowiedź, byłaby przeciw Niemu. Jeśli Cezarowi, byłoby, że popiera Rzym – wroga Żydów, a jeśli Bogu, byłoby, że sprzeciwia się Rzymowi – buntuje naród.
Jeśli episkopat zdecyduje usunąć krzyż, media będą komentować „episkopat kazał usunąć krzyż!!!”, a jeśli będzie chciał, by pozostał, to będziemy czytać: „Kościół miesza się do polityki”. Tak, nawet w katolickich mediach można zauważyć pewną religijną niekonsekwencję.
Ech, coraz mniej mi się to wszystko podoba. Przecież czas żałoby trwa, bliscy pewno jeszcze bardzo cierpią, sprawa katastrofy bardzo zaplątana i niejasna. I jak czytam komentarze ludzi wierzących w tej sprawie, to naprawdę czuję niepokój, kto kreuje w mediach katolickich nasze (katolickie) poglądy. Bolesne, że to katolikom ten krzyż tam przeszkadza... Bolesne, że ludzie wierzący reagują z taką zawziętością. I dobrze, że przynajmniej władze Kościoła chcą wysłuchać głosu harcerzy, którzy ten krzyż tam postawili:
"Nigdy nie zakładaliśmy, że nasz krzyż ma zostać tam (przed Pałacem Prezydenckim - PAP) na zawsze, bo nie taka jest jego +misja+. Ustawiony drewniany krzyż od samego początku miał docelowo zostać zastąpiony innym znakiem symbolizującym łączącą nas ideę budowy pomnika. Obecnie jesteśmy w trakcie ustaleń, jak ten nowy znak może wyglądać" - podkreślił w poniedziałek phm. Piotr Trąbiński ze Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej."
Jak zginął w wypadku pewien kapłan, to krzyż przy drodze był zawsze pełen kwiatów, zniczy. Teraz po 6 latach, wygląda na zapomniany i opuszczony. Czy nie należy tej decyzji zostawić czasowi? I nie analizuję tego, czy ten krzyż ma tam być, czy nie. Choć nie ukrywam, że stał się symbolem zrywu narodowego, miejscem żałoby i smutku, który zjednoczył Polaków. Dla mnie sprawa zbyt świeża. Martwi mnie jednak agresja i zawziętość, z jaką ludzie na niego reagują i cała sztuczna atmosfera, którą się tworzy wokół sprawy, co zresztą nie sprzyja Kościołowi...
Być może nie znam się na polityce, ale słucham, co politycy mówią i wyciągam wnioski. A słuchając lub czytając komentarze tu i ówdzie, mam wrażenie, że uczestniczę w zupełnie innych wydarzeniach.