ON i ja...
cieszyć się tym, co mam...
dodane 2010-06-27 13:37
Czasem zastanawiam się, jak to jest. Wydaje się, że jednym się bardziej powodzi (na zewnątrz tak to postrzegam), a innym o wiele gorzej. Są ludzie, którzy doświadczają wielkich tragedii życiowych i nadal pozostają pełni życia, potrafią z podniesionym czołem podołać tym doświadczeniom, a inni, nawet, gdy wydaje się, że wiele otrzymali, są wiecznie niezadowoleni. Są ludzie, którzy lękają się o jutro, którym sypie się grunt pod nogami. I pewno nie mogę się z nimi porównywać, bo daleko mi obecnie do takich doświadczeń, to jednak czasem pojawia się niezadowolenie i narzekanie...
A tak naprawdę chyba nie mam powodu, by narzekać. Choć wiele spraw w moim życiu toczy się nie po mojej myśli, to jednak, nie czuję się nieszczęśliwa z tego powodu. Ostatnie trzy tygodnie pomogły mi docenić, jak wiele mi Pan Bóg daje, popatrzeć inaczej na niektóre sprawy. Świadomość kruchości życia, które powierzyłam lekarzom z całkowitym (aż sama się temu dziwię) spokojem i cudowna rodzinna atmosfera domu mojej siostry. To był trudny, aczkolwiek cenny czas...
I dziś, w rozważaniu do niedzielnej Liturgii Słowa O. Augustyna Pelanowskiego, otrzymuję wskazanie:
"Nasionko wcale nie rośnie najpierw w górę, lecz w dół. Powołanie także nie zaczyna się od żądania dojrzałości, lecz od małego, jedynego wezwania, od najmniejszego kroku. Życie duchowe zaczyna swe dojrzewanie od najmniejszego kroku. Nie możemy przesadzać z żądaniami wobec siebie, wobec innych, a co najważniejsze, wobec samego życia.
Jezus nie żądał i nie żąda wiele.
Jedną z poważniejszych przeszkód na chrześcijańskiej drodze jest przesadzone żądanie od życia: dążenie do tego, by stało się ono gniazdkiem albo norką. Jak wielu kapituluje, gdy nie jest tak, jak pragnęli! I to nie tylko kapituluje w powołaniu, ale nawet nie chce im się żyć!
Tymczasem chcemy być drzewem z koroną możliwości i doskonałości, sprawności i talentów, ale bez korzenia wyrastającego z ziarna. Chcemy nosić niewidzialne korony, ale omijając wszystkie szczeble egzystencjalnego awansu. Chcemy fruwać jak ptaki i wić sobie ciepłe gniazdko, albo schować się przed wszystkimi nieszczęściami w norce, gdy tymczasem nie wykluliśmy się jeszcze z jajka ani nie wyrosły nam jeszcze pióra, i nie namęczyliśmy się przy wykopywaniu norki. Ale szczęśliwy jest nie ten, kogo spotyka powodzenie, lecz ten, kto potrafi być zadowolony nawet z niepowodzenia! Zmniejszmy oczekiwania od życia. To przesada, gdy oczekujemy od życia, że zawsze będzie udane i zawsze będzie przynosiło dla nas ptasie mleczko i krecią drzemkę."
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cieszyć się tym, co otrzymuję, co mam, bo mam wszak wiele, a nie skupiać się na tym, czego mi brak, co mają inni, a nie mam ja… Pan Bóg mi daje to, czego mi potrzeba i ON wie, że to mi wystarczy…
no i chyba czas wracać do domu :)