ON i ja...

dobrze, że jesteś...

dodane 08:55

Nie wiem, czy tak jest. Może to kwestia jakiegoś mojego niewłaściwego nastawienia...

Gdy przychodzi do mnie uczeń i przeprasza mnie za coś, nie próbuję go wepchać wtedy w jeszcze większe poczucie winy. Raczej, zanim mnie przeprosi, ukazuję, że np. sprawił mi czymś przykrość. Tylko po to, by się zastanowił. Gdy przeprasza (coraz rzadziej się to, niestety, zdarza), cieszę się tym, że uznał swoją winę i za odwagę ma u mnie naprawdę wielkiego plusa, zwłaszcza wtedy, gdy przychodzi zupełnie sam od siebie. I mówię mu o tym, że czuję radość z tego powodu. To bardzo oczyszcza relację... To wyniosłam z domu rodzinnego, takiej postawy nauczyli mnie rodzice...

Dlatego jakoś nie potrafię się odnaleźć w sytuacji, gdy sama kogoś przepraszam i dopiero wtedy zostaję wepchnięta w jeszcze większe poczucie winy. Już komuś kiedyś o tym pisałam, okazało się, że wprowadza to u mnie spory zamęt emocjonalny, z którym sobie nie za bardzo radzę. Nie wiem, gdzie tkwi tego przyczyna. Bo sama mam do tego inne nastawienie? Bo mam inne oczekiwania? Może wtedy, gdy druga strona też w jakiś sposób czuje się winna, albo ma poczucie, że jest w danej kwestii także nie w porządku – próbuje w ten sposób całość winy przerzucić na mnie? A może to problem ludzi, którzy nigdy nie przepraszają? Nie wiem…

Przynosi mi ulgę uznanie swojej winy, czy przyznanie się do błędu (czasem nie jest to nawet jakieś zło). Choć obciążanie mnie w tym momencie dodatkowym poczuciem winy nieco ten spokój mąci… od ponad roku borykałam się z taką sytuacją i zastanawiałam się, skąd ciągle powracające złe emocje. W końcu wyrzuciłam z siebie prawdę, uznałam, że nie każdego muszę lubić i mogę pewnych rzeczy nie akceptować. Nazwałam przyczyny, a to przyniosło wewnętrzny spokój i wydaje się, że złe emocje się uciszyły (za wcześnie, by mówić, że całkowicie zniknęły), choć ceną jest pewna trudna dla mnie decyzja. Na razie zostawiam ją Panu Bogu…

Czy, gdy stanę twarzą w twarz z Bogiem i uznam swoją winę także spotka mnie obarczenie dodatkową winą? Ufam, że nie. Choć może odkrycie przede mną prawdziwych, nierozpoznanych tutaj moich motywacji nie będzie dla mnie łatwe, będzie niejako zobaczeniem innej swojej winy.  Czy będzie mi towarzyszyło to samo poczucie jakie mam teraz? Wierzę,  że tak jak w przypowieści o Miłosiernym Ojcu, ON rzuci się w ramiona i powie: „kocham cię, tęskniłem, dobrze, że jesteś”… tak, ufam, że tak właśnie będzie…

 

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024

Ostatnio dodane