ON i ja...
ołówek i siarczysty mróz...
dodane 2010-01-24 12:41
Z powodu siarczystego mrozu, brama garażowa przymarzła tak skutecznie, że nie umiałam jej otworzyć. Musiałam podjąć szybką zmianę decyzji. Wzięłam udział we Mszy w innym, niż planowałam, kościele. A tam było cieplutko i przyjemnie…
A na kazaniu usłyszałam, że jesteśmy podobni do ołówka… Bodajże Matka Teresa z Kalkuty używała takiego porównania, że jest tylko ołówkiem w ręku Boga
Była to rozmowa babci z wnuczkiem (przytoczę ją w wielkim skrócie):
Popatrz, tak jak moja dłoń prowadzi ołówek, tak jest i inna Dłoń, która prowadzi cię przez życie – pozwól się Jej prowadzić…
Czasem trzeba ołówek zatemperować, ołówek nieco ucierpi, ale jest to konieczny zabieg, by ołówek nadal był użyteczny, tak i my czasem musimy przyjąć cierpienie – przyjmuj je z cierpliwością, bo jest ono potrzebne…
Gdy pomylisz się, pisząc nim, możesz zawsze to zgumować i poprawić – pamiętaj, w życiu też możesz się poprawiać, a nawet powinieneś…
W ołówku znajduje się grafit i on jest najważniejszy, choć jego otoczka bywa różna – przyglądaj się temu, co w twoim wnętrzu, a nie skupiaj się na tym, co zewnętrzne…
Ołówek pisząc pozostawia ślad – pamiętaj, każdy twój czyn pozostawia trwały ślad w twoim życiu i w życiu innych…
Ładne, nie? I nawet całe zapamiętałam…
A po małym telefonicznym instruktażu udzielonym mi przez mojego siostrzeńca – udało mi się po powrocie z kościoła otworzyć garaż ;)