systemy zabezpieczeń...
dodane 2009-12-11 07:43
W czym lub w kim pokładam nadzieję, na co lub na kogo liczę? Odpowiedzi na te pytania ukazują, jak bardzo człowiek szuka w swoim życiu oparć, czyli inaczej - systemu zabezpieczeń. Poszukuje ich bądź to w sferze materialnej, pokładając ufność w różnych formach bogactwa – w rzeczach, pieniądzach, oszczędnościach i sukcesach zawodowych, bądź też w sferze psychicznej, chcąc opierać się na innych ludziach. Owszem, Pan Bóg daje człowiekowi oparcia, ale tylko takie, które go nie zniszczą, a te niekoniecznie muszą się zgadzać z naszymi pragnieniami. Teoretycznie zgadzamy się, że wszystko zależy od Boga, w praktyce jednak zapominamy o tym i uparcie dążymy do osiągnięcia tego, co nam się wydaje, że jest dla nas dobre. Chcemy ufać wyłącznie samym sobie, dlatego poszukujemy takiego oparcia, które odpowiada naszym wyobrażeniom. Bóg może mieć jednak inne plany. Jak często rozmawiam z Nim o swoich pragnieniach? Czy poszukuję w wydarzeniach, których doświadczam, woli Bożej? Czy pytam o nią Boga? Czy prosząc Go, jest we mnie zgoda na Jego odmowę? W czym lub w kim pokładam nadzieję, na co i na kogo liczę? Czy Bóg i Jego wola są moim największym pragnieniem?
Pan Bóg pragnie szczęścia człowieka. Chce, by i tu na ziemi doświadczał pomyślności. Niestety, zbyt często człowiek dąży do niej zapominając o Bogu. Próbuje opierać się na własnym systemie zabezpieczeń, który, jeśli nie jest zgodny z wolą Boga, staje się zawodny, czasem nawet zgubny. Z podobnym problemem borykali się Izraelici, których prorok Izajasz przekonuje, że Bóg chce ich prowadzić i wspierać: „Jam jest Pan, twój Bóg, pouczający cię w tym, co pożyteczne, kierujący tobą na drodze, którą kroczysz. O gdybyś zważał na me przykazania, stałby się twój pokój jak rzeka, a sprawiedliwość twoja jak morskie fale.” Iz 48,17b-18. Warunkiem pomyślności jest jednak wierność Bogu i Jego woli. Bóg widzi znacznie dalej niż ja i wie, co jest dla mnie dobre. On daje mi tylko to, co jest najlepsze i konieczne. Wystarczy zaufać. Niełatwa jest ufność, zwłaszcza, gdy coś w życiu dzieje się nie po mojej myśli, gdy spotykają mnie trudne doświadczenia. Czy proszę wówczas Boga o pomoc? Czy chcę, by dał siłę do przyjęcia Jego woli? Czy raczej zadaję pytanie „dlaczego”, obwiniając Go za mój ból i cierpienie?
Jezus w dzisiejszej Ewangelii porównuje współczesnych Mu ludzi do dzieci, które nie potrafią się zgodzić przy zabawie. Gdy jedna grupa zaczynała zabawę, druga nie chciała się przyłączyć i to bez wyraźnego powodu, a raczej ze zwyczajnego dziecięcego kaprysu (por. Mt 11,16-17). Podobną kapryśnością wykazali się Izraelici w stosunku do Jana Chrzciciela i Jezusa. Byli niezadowoleni i zawsze im przeciwni, bez względu na ich czyny (por. Mt 11,18-19). Szukali sposobu, by odrzucić Bożych wysłańców. Dlaczego? Bo nie odpowiadali ich oczekiwaniom i wyobrażeniom o Mesjaszu? Czyż i ja nie postępuję podobnie? Ile razy odrzuciłam Bożą łaskę tylko dlatego, że w danej chwili nie odpowiadała moim pragnieniom? Jak wiele zmarnowałam Bożych natchnień skupiając się wyłącznie na swojej woli? Jak uparcie dążę, by szukać oparć zgodnych z moimi oczekiwaniami? O ile trudniej mi z tego powodu w życiu, i o ileż więcej cierpienia przyniosły mi te egoistyczne dążenia? Ale to dopiero zobaczę w wieczności.
komentarz sprzed roku