wybór należy do mnie...
dodane 2009-07-10 08:41
(Rdz 46,1-7.28-30; Ps 37,3-4.18-19.27-28.39-40; Mt 10,16-23)
Bóg pragnie uczynić mnie szczęśliwą. Przygotował dla mnie dobrze opracowany plan. Jeśli we współpracy z Nim uda mi się go właściwie odkryć i żyć według niego, to stanie się on dla mnie źródłem radości i szczęścia. Nawet wtedy, gdy spotkam na mej drodze trudności i przeciwności. Tylko Bóg tak do końca wie, co dla mnie jest dobre, ponieważ On patrzy na mnie i na moją przyszłość wielopłaszczyznowo. Zna mnie, moje słabości, moje zdolności i możliwości.
Niełatwym jest rozeznawanie Jego woli, ale On nie zostawia mnie samej. Stale pomaga, objawiając swoją wolę poprzez różne znaki. I choć czasem bywają one trudne do odkrycia, to dzięki towarzyszącemu im światłu Ducha Świętego, ich poznanie jest możliwe. Jednak same zewnętrzne znaki nie mogą być jedynym kryterium szukania woli Bożej. One mają mnie tylko naprowadzać do odkrywania natchnień duchowych, poprzez które Bóg zaprasza mnie do pełnienia Jego woli. A to już wymaga wchodzenia w osobistą relację z Bogiem. Od niej wszak zależeć będzie skuteczność rozeznawania Jego woli i umiejętność życia według niej.
Jakub podjął trudną decyzję opuszczenia ziemi swoich przodków i wędrówki z całym swym dobytkiem do Egiptu. Odkrycie zamiarów Bożych w tych okolicznościach, zapewne, było trudne. Jakub złożył Bogu ofiarę, po czym Bóg objawił się mu, by upewnić go, że decyzja ta jest zgodna z Jego wolą (por. Rdz 46, 1-4). Rozeznawanie woli Bożej w sytuacji, która zewnętrznie wydaje się nielogiczna, a nawet absurdalna, nie jest łatwe. Jakub wskazuje na konieczność zapraszania Boga do podejmowania różnych decyzji.
W jaki sposób ja rozwiązuję takie dylematy? Niestety, zbyt często reaguję emocjonalnie i natychmiast rozstrzygam problem. Wtedy jednak to uczucia decydują o wyborach, a nie roztropność. Z doświadczenia wiem, że nie zawsze te wybory są właściwe. Gdyż źle rozeznane, opierają się często na egoizmie i pysze, a nie na tym, czego Bóg ode mnie oczekuje, nie są pełnieniem Jego woli. Bóg dopuszcza moich błędów, by uczyć mnie właściwej relacji z Sobą, bym zauważała konieczność jej nawiązywania, bym uczyła się, jak razem z Bogiem współdziałać w podejmowaniu decyzji. Wchodząc w częstą relację z Bogiem jest szansa, że nabędę „nawyku” pytania Go o wszystko. Czy tego rzeczywiście pragnę?
Czasem w rozeznawaniu woli Bożej popełniam inny błąd. Jeśli wszystko idzie gładko i pomyślnie, tłumaczę sobie, że jest zgodne z Jego zamysłem. Owszem, wewnętrzny pokój może być znakiem to potwierdzającym, jednak nie zawsze. Czasem w ten sposób uspokajam sumienie, które gdzieś niepokoi. Stąd zaczynam wyszukiwać usprawiedliwienia swoich decyzji i upatruję je w braku przeszkód, w tym, że jest mi dobrze, że wszystko mi sprzyja. A Jezus zapowiada w dzisiejszej Ewangelii zupełnie coś innego. Mówi że pełnienie Jego woli może być związane z prześladowaniem i trudnościami (por. Mt 10, 17-19. 20-23). I daje kolejne wskazanie: „Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie!” Mt 10,16a.
By poznać zamiar Boga potrzeba roztropności, czyli wewnętrznego rozeznania. Potrzeba stale stawiania Bogu pytań, poszukiwania na nich odpowiedzi, prośby o światło Ducha Świętego, wsłuchiwania się w Jego głos i posłuszeństwa wewnętrznym natchnieniom, zwłaszcza wtedy, gdy sprzeciwiają się moim zachciankom, wizjom, czy przyjemnościom. A co oznacza owa gołębia nieskazitelność? Żeby usłyszeć Boga i wchodzić w głębszą relację z Nim, potrzeba czystości serca. Z niej zrodzić się może pragnienie pełnienia Jego woli i życia według Jego wskazań.
(napisane 7 lipca 2009)