otwierać oczy na prawdę, czy nie?
dodane 2009-06-05 21:53
(Tb 11,5-17; Ps 146,1-2.6-10; Mk 12,35-37)
‘Otworzyć komuś oczy’ mówimy, gdy chcemy komuś ukazać prawdę o drugim człowieku, czy też o jakimś wydarzeniu. Można by dyskutować, czy taka postawa jest właściwa, czy zawsze należy innym otwierać na wszystko oczy. To zależy od kilku czynników. Główny to motywacja – dlaczego to robię. Jeśli mam niewłaściwe intencje, wtedy mogę kogoś bardzo zranić, mogę przyczynić się do zniszczenia relacji z innymi ludźmi, bądź też całkowicie zamknąć go na prawdę.
Zanim zdecyduję się powiedzieć coś, co uważam za prawdę, powinnam dobrze rozeznać powód, dla którego chcę to zrobić. Innym problemem, który się z tym wiąże to samo pojęcie prawdy. Często, otwierając komuś oczy, kieruję się subiektywną oceną, własnym postrzeganiem rzeczywistości. Może się okazać, że jest ona daleka od prawdy obiektywnej, może nawet okazać się kłamstwem. Nie bez znaczenia jest również jakiego rodzaju prawdę chcę przekazać. Jeśli obnaża ona słabości innych, skupia się na ich porażkach, niepowodzeniach, na nieprawidłowościach ich postępowania, wtedy ma znamiona obmowy. A to jest już konkretne zło, bo niszczy dobre imię drugiego człowieka i nastawia negatywnie na niego innych.
Jeśli kiedykolwiek zechcę ‘otworzyć komuś oczy’ powinnam dobrze poznać swoje motywacje i zastanowić się czy ta wiedza dla kogoś jest konieczna i niezbędna. Może powinnam jak Tobiasz, który za radą Archanioła Rafała, zanim pomógł swemu ojcu w otwarciu oczu, zwrócić się ku Bogu? „Jak tylko wejdziesz do swego domu, natychmiast oddaj cześć Panu, Bogu twemu, Jemu składając dziękczynienie; potem się zbliżysz do swego ojca i pocałujesz go, i bezzwłocznie posmarujesz jego oczy żółcią z tej ryby” Tb 11,7-8a (Wlg).
A może zamiast otwierać innym oczy, powinnam skupić się na otwieraniu swoich własnych? To o wiele trudniejsze, bo trzeba wejść w modlitwę, by w obecności Boga poruszyć pamięć, spojrzeć w prawdzie na siebie i na swoje motywy, decyzje, postanowienia, działania. Warto jednak podjąć się tego trudu, by zmieniać sposób oceny swoich czynów, by na jaw wydobyć swój lęk, agresję, egocentryzm i spróbować ponad tym wszystkim zobaczyć Boga.
Otworzyć swoje oczy to również zmienić swoje spojrzenie na drugiego człowieka. To widzieć w nim Jezusa. Nie jest to łatwe, jest jednak efektem wglądu w siebie. Kiedy zobaczę Jezusa w kimś takim jak ja, grzesznym, słabym, zakłamanym, wtedy przestanę skupiać się na jego słabościach.
Zauważając swoją grzeszność nie będzie już we mnie takiej pewności bycia lepszą od innych, znikać będzie pragnienie, by komuś otwierać oczy na słabości innych. Odkrywając swoje zło w obliczu kochającego mnie Boga, będę i ja za Tobiaszem (ojcem) pragnąć uwielbiać Go za Jego miłosierdzie: „Błogosławię Cię, Panie, Boże Izraela, Ty bowiem mnie ukarałeś i Ty uleczyłeś” Tb 11,17a (Wlg).