ON i ja...
krótka historia pewnego SPOTKANIA...
dodane 2009-05-11 16:19
Dawno temu, właśnie 11 maja, zagościłeś w serduszku pewnego, niespełna sześcioletniego, brzdąca.
Potem marudził, gdy miał iść na Mszę św., niechętnie klękał do modlitwy. Ty, mimo to, z wyrozumiałością przychodziłeś, by przemieniać jego serce, uwrażliwiać i cierpliwie czekać. Czekałeś, aż zrozumie, aż się zafascynuje TOBĄ.
Potem przeprowadzka, nowe środowisko, spotkania i rekolekcje oazowe. I nadal przychodziłeś, i wyczekiwałeś, by CIĘ zauważył. Pojawiła się fascynacja, ale nie TOBĄ, a ludźmi, popularnością, powodzeniem, choć już coś zaczęło kiełkować, zaczęła się tworzyć cienka nić porozumienia. Wzrastała świadomość tego cudownego SPOTKANIA.
Od III klasy średniej szkoły zacząłeś bywać codziennie w sercu tego, nieco wyrośniętego już wtedy brzdąca i chyba tak pozostało do dziś. No, może z krótką dwuletnią przerwą studenckiej niemożności czasowej i krótkich przerw jakiegoś buntu.
Różne to były spotkania, w różnych życiowych zawieruchach przyjmowało CIĘ to serce. Czasem z żalem i pretensją, czasem z radością i wdzięcznością, czasem zupełnie obojętnie, nieświadomie i ze znudzeniem, czasem i to chyba najczęściej, z bezsilnością i niemocą.
I właśnie dziś, ten brzdąc, chce CI za tę PRZYGODĘ podziękować. Za to, że pomimo zdrad, zawodów, egoizmu i pychy, TY, niezrażony niczym, chciałeś nadal bywać w jego sercu. Zgadzałeś się na to, tylko po to, by być jak najbliżej niego, przemieniać je i upiększać swoją Miłością…
Czy coś się zmieniło w ciągu tych lat? Wzrosła tęsknota? Wzmogło się pragnienie CIEBIE?
Nie wiem…
wiem jedno, że chcę CI dziś za każde SPOTKANIE powiedzieć (czyt. wykrzyczeć) - DZIĘKUJĘ!!!!!!!!!!!!!