Komentarze Niedzielne

Niełatwy dar wolności

dodane 10:37

Bóg kładzie przed nami „ogień” i „wodę”, „życie i śmierć”. My mamy wyciągnąć rękę po to, co zechcemy. (...)Bóg daje nam wolność wyboru (...)Gdzie są, jednak granice wolności „drugiego”? Cy mamy prawo w imię racji "własnych" ograniczyć to co dał nam Bóg?

 

Po raz kolejny przekonałem się jak ważna jest „stałość” i „systematyczność”. Nie jest, bowiem łatwo powrócić do pisania tekstów po dłuższej przerwie spowodowanej praktyką tak zwanych wizyt duszpasterskich zwanych „kolędą”. Nie o kolędzie, czy wydarzeniach w Kościele z czasu minionego, chcę dzisiaj pisać. Postaram się powrócić do tego, co zdaje mi się najistotniejsze, czyli rozważania niedzielnego Słowa Bożego.

„(…)Położył przed tobą ogień i wodę, co zechcesz, po to wyciągniesz rękę. Przed ludźmi życie i śmierć, co ci się podoba, to będzie ci dane. Ponieważ wielka jest mądrość Pana (…). Nikomu nie przykazał być bezbożnym i nikomu nie zezwolił grzeszyć.

Syr 15, 15-20

 

Bracia: Głosimy mądrość między doskonałymi, ale nie mądrość tego świata ani władców tego świata, zresztą przemijających. Lecz głosimy tajemnicę mądrości, mądrość ukrytą, tę, którą Bóg przed wiekami przeznaczył ku chwale naszej, tę, której nie pojął żaden z władców tego świata (…)

1 Kor 2, 6-10

                        

„Jezus powiedział do swoich uczniów: "Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. (…)

Ktokolwiek, więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim (…)

A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu «Raka», podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł «Bezbożniku», podlega karze piekła ognistego. Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar twój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i dar swój ofiaruj. (…)
                           (…)
Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: «Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi». A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie, (…). Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi".

Mt 5, 17-23

 

 

Myślę, że na przedstawione przez Ewangelistę Mateusza długie i na pozór skomplikowane nauczanie Chrystusa warto spojrzeć przez pryzmat słów zaczerpniętych z Księgi Syracydesa. Wówczas możemy głębiej odkryć piękno i subtelność granic naszej wolności.

Bóg kładzie przed nami „ogień” i „wodę”, „życie i śmierć”. My mamy wyciągnąć rękę po to, co zechcemy. Mamy wziąć to, co nam się podoba (por. Syr. 15, 15-20). Bóg daje nam wolność wyboru, ale oczywiście „nikomu nie przykazał być bezbożnym i nikomu nie zezwolił grzeszyć” (Syr. 15, 20). Zdanie to jest bardzo ważne, bo nadaje naszej wolności odpowiedni wymiar, którego nakreślenie ustrzeże nas przed złudnym mniemaniem, że skoro Bóg dał wybór, to obojętnym jest, z której półki zaczerpniemy.  Bóg nie chce, bowiem byśmy wybrali „śmierć”, czy spłonęli w „ogniu”. Bóg daje nam jednak wolność wyboru.

Rozróżnienie „wolności” od naszej lekkomyślnej „swawoli”, wydaje się na tyle oczywiste, że pozwolę sobie przyjąć to za rzecz w miarę niepodważalną. Sam Chrystus „przyszedł nie po to by prawo znieść, ale je wypełnić”, i nikt nie ma prawa znieść Przykazań, czy moralności nawet w imię idei własnego poczucia wolności. (por. Mt. 17)

Jest jednak chyba rzeczą bardziej delikatną nasz stosunek do wolności innych. Gdzie są, bowiem granice wolności „drugiego”? Często zdarza się, że pod pozorem bardziej lub mniej subiektywnie pojętej „prawdy”, chcielibyśmy innym narzucić nasz, wydawałoby się jedynie słuszny tok postępowania i myślenia. Oczywiście nie podważam obiektywnego nauczania Ewangelii. Nie podważam faktu, że „życie” jest „życiem”, a „śmierć”, „śmiercią”. Nie neguje prawdy, iż Wolą Bożą jest byśmy przestrzegali Przykazań i wybierali „życie”, że Bóg nie chce naszego wyboru grzechu. Czy jednak i do jakiego stopnia mamy prawo narzucać innym nasz sposób myślenia? Czy mamy prawo wytoczyć ścisłe granice wolności „drugiego”? A jeśli je nakreślimy i wyegzekwujemy ich przestrzeganie, to czy ów „drugi” będzie jeszcze wolny? A jeśli wolny już nie będzie to czy będzie to zgodne z wolą Najwyższego? A są przecież tacy, którzy w imię własnego subiektywnego rozumienia Ewangelii, wszystkich co się z nimi w czymkolwiek-również poza Ewangelią- nie zgadzają chętnie ułożyliby na jednym „gehennowym” stosie. Wykorzystując do swojej ideologii niejednokrotnie opacznie rozumiane wezwania Chrystusa abyśmy byli „tak, tak; nie, nie”.

Rodzą się w tym kontekście pytania o przyzwolenie na „zło” i działanie „złoczyńcy”. Oczywiście zła i krzywdy lekceważyć nie możemy. Mało tego. Zawsze musimy się jemu przeciwstawiać. Ale czy takie przeciwstawianie ma być jednoznaczne z ograniczeniem wolności „drugiego”?

Żeby uchwycić tę granicę ludzkiej wolności, warto przyjrzeć się subtelnej różnicy pomiędzy potępieniem grzechu, a potępieniem grzesznika. Bardzo trudno odróżnić nam czyn od człowieka. Poniekąd, dlatego, że czyn ludzki również jakoś konstytuuje jego twórcę. Jednakże zło i złoczyńca to dwie różne rzeczywistości. Nawet, jeśli rzeczą oczywistą się zdaje iż jedno bez drugiego istnieć nie może.

Bóg jednak do niczego nas nie zmusza. On daje nam propozycje. Wciąż słyszymy Jego, „jeśli chcesz”. Nie obraża się na nasz wybór. „Nie łamie trzciny nadłamanej”, a co najwyżej nad tą trzciną płacze. Bóg dał nam wolność wyboru. Zatem w imię, czego, lub kogo chcielibyśmy ją odbierać innym?

Dochowujmy wierności Prawu. Wybierajmy „życie”. Uczmy tej Ewangelicznej drogi innych, ale uważajmy przed zbyt pochopnym wykrzykiwaniem „raka”, czy „bezbożniku”, gdyż nie bez przyczyny Chrystus wskazuje, iż doprowadzi nas to do ognia piekielnego.

Patrzmy na ludzkie czyny i owoce. Wskazujmy zło. Pokazujmy zagrożenie „śmierci”, ale nie potępiajmy człowieka. Nie mieszajmy go z błotem w imię swoich ideologii. Parafrazując śp. Ks. Arcybiskupa Józefa Życińskiego można by rzec: strzeżmy się przed „mentalnością czołgisty, dla którego świat jest albo płaski, albo do zbombardowania”.

Może trzeba nabrać pokory. Pogodzić się z tym, że do końca nie poznamy wszystkiego. Że wyzwalająca prawda nam się ukazuje, ale nie jesteśmy jej właścicielami. Że życia się wciąż uczymy i uczymy się, czym jest wolność, którą Bóg dał, „ponieważ wielka jest mądrość Pana” (Syr. 15). Uczmy się tej mądrości. Nie mądrości świata i jego władców, ale mądrości ukrytej, którą nie pojął żaden z władców tego świata (por. 1 Kor. 2). Tylko w tej Bożej Mądrości możemy zrozumieć piękno i granice naszej ludzkiej wolności, w której nie ma lęku i pokusy panowania nad „drugim”. Mądrości, w której nie ma pobłażliwości dla „zła”, ale jest szacunek i miłość nawet do „zło czyniącego”.

Aby zrozumieć mądrość i logikę Ewangelii, musimy podjąć duży wysiłek. Potrzeba nam wiele „stałości” i „systematyczności”, by wciąż na nowo, na kolanach, odkrywać piękno człowieczeństwa i ludzkiej wolności. Czego sobie i Tobie drogi czytelniku życzę.

 

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024