Komentarze Niedzielne
Nasze ludzkie usprawiedliwienia
dodane 2010-12-04 21:17
II Niedziela Adwentu
Iz 11,1–10 Ps 72 Rz 15,4–9 Mt 3,1–12
A gdy widział, że przychodzi do chrztu wielu spośród faryzeuszów i saduceuszów, mówił im:
‹‹Plemię żmijowe, kto wam pokazał jak uciec przed nadchodzącym gniewem? Wydajcie, więc godny owoc nawrócenia, a nie myślcie sobie, że możecie mówić: „Abrahama mamy za ojca”, bo powiadam wam, że z tych kamieni może Bóg wzbudzić dzieci Abrahamowi (…) Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone.
Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia; lecz ten, który idzie za mną mocniejszy jest ode mnie; (…) On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem Mt. 3
Jan nie przebiera w słowach, nie stara się używać „dyplomacji”, „półprawd”, czy „tanich zachęt”. Ostro nawołuje nas wszystkich do nawrócenia. Wszystkich, czyli również Ciebie i mnie. Ten głos wołającego na pustyni ma w sobie coś uniwersalnego, gdyż pustynia naszych serc jest nieprzemijająca.
Może właśnie dzisiaj rzeczą dla nas najważniejszą jest dostrzec tę pustynie w nas samych, bowiem w przeciwnym razie będziemy przekonani, że słowa Proroka kierowane są tylko do nich: wszystkich, którzy wydają się nam odmieni i niedoskonali. Do nich, czyli do Żydów, faryzeuszów, uczonych w piśmie. Do tych wszystkich obłudników, lewaków, dewotów, i …-tutaj wielu można by wymieniać: teściową, żonę, męża, szefa w pracy czy nieuczciwego pracownika. Księdza, polityka (z jednej i drugiej opcji), nieobiektywnego dziennikarza, leniwego robotnika, czy „krwiopijczego” pracodawcę. W tych „onych” zmieszczą się wszyscy, których nie lubimy i z którymi się nie zgadzamy.
Myślę, że św. Jan na tyle znał ludzką naturę, że był świadomy jej zakłamania. Wiedział jak bardzo może być niedostępne ludzkie serce. Znał bogaty wachlarz samousprawiedliwień, którymi każdy z nas dysponuje w obfitości. Dlatego przestrzega nas: ‹‹nie myślcie, że możecie sobie mówić: „Abrahama mamy za ojca”››. Faryzeusze i saduceusze byli przekonani o swojej wyjątkowości dzięki własnemu pochodzeniu, dzięki poczuciu bycia „narodem wybranym”. Oni byli pewni, że są lepsi od „innych” trwających w błędzie i kłamstwie. Oni posiadali „prawdę” i „racje”. Ich przepustką do „raju” było ich pochodzenie, dzięki któremu mogli czuć się lepszymi od całego świata.
Sądzę, że każdy z nas powinien zadać sobie pytanie, co jest moją zasłoną przed dostrzeżeniem własnego grzechu i nędzy? W jaki sposób próbuje kreować mniemanie własnej wielkości i wezwanie do nawrócenia ukierunkować raczej w stronę innych?
Poczucie „posiadania Abrahama za ojca” może skrywać się pod bardzo różnymi płaszczami. Człowiek może przecież być przekonanym, że jego „usprawiedliwieniem” może stać się poczucie przynależności do Kościoła Katolickiego, jak również poczucie, że z tym „obłudnym” Kościołem nie ma się nic do czynienia. Można mniemać, że skoro zostałem ochrzczony, przyjąłem kiedyś jakieś sakramenty to „sprawa załatwiona” i mogę spać spokojnie –przecież nawet raz w roku się spowiadam i od czasu do czasu chodzę na niedzielną Msze Świętą. Oczywiście, że nie w każdą niedzielę, gdyż nie jestem dewotą i czuję się lepszy od tych wszystkich biegających do świątyni, bo co z tego, że „biegną na Msze a potem żonę biją?”. A może czuję się lepszy, bo właśnie chodzę, co niedzielę do kościoła, a nie jestem tak okropny jak ci wszyscy „wierzący a niepraktykujący”.
Łatwo jest zbudować samousprawiedliwienie i poczucie bycia lepszym i wówczas innych nawoływać do nawrócenia. Ale Jan budzi nas z tego letargu i zapowiada konieczność oczyszczenia w ogniu.
Często ten ogień dotyka naszej duszy, a że jest on bolesny, próbujemy jeszcze bardziej zbudować bezpieczne poczucie bycia lepszym od całego tego złego świata. Bóg zsyła na nas przeciwności, odczucie słabości, dopuszcza cierpienie, a nawet zezwala na nasze depresje. Paradoksalnie nasze ludzkie „wypalenie”, poczucie niedoskonałości i grzechu może stać się dla nas wybawieniem. Bo dopiero kiedy siebie poznamy takimi, jakimi jesteśmy, kiedy doznamy własnej małości i słabości, wówczas pozostanie nam już tylko Chrystus, i wiemy, że tylko na Niego możemy liczyć, a nie na to że „mamy Abrahama za ojca…”