Szlaban na drodze do nieba?
dodane 2011-07-19 22:12
Jak już był bardzo chory, mama mi powiedziała, że ma wyrzuty sumienia i że się wyspowiadał. Zastanawiałam się, ile dostał zdrowasiek.
A przede wszystkim, kto mu dał rozgrzeszenie, jeżeli nie spełnił warunku, który jest podstawowym warunkiem spowiedzi, to znaczy zadośćuczynienia.No właśnie. Żeby dostać rozgrzeszenie, powinien przyjść i przeprosić.
Z wywiadu książkowego S. Hołowni "Ludzie na walizkach". Rozmowa z kobietą wiele lat wykorzystywaną seksualnie... Kobiecie się nie dziwię i nie próbuję oceniać. Pytanie być może jest po prostu prowokacją... A jednak całość budzi bunt. Wielostronny.
Bo co to znaczy "przeprosić" w obliczu wieloletnich gwałtów? Jak właściwie można za coś takiego "zadośćuczynić"? Równie dobrze można by chcieć zadośćuczynić za okaleczenie na całe życie. A przecież nie można zrobić nic innego, niż wypowiedzieć słowo "przepraszam" i zmienić życie. Jeśli się ma czas... Czasem trzeba zrezygnować ze złudzenia, że da się zadośćuczynić. I zwyczajnie przyjąć przebaczenie. Boga i człowieka.
***
Dużo bardziej przeraża mnie pytanie. Oczekiwanie uzależnienia rozgrzeszenia ciężko chorego człowieka od zadośćuczynienia. Jakiegokolwiek rozgrzeszenia od zadośćuczynienia. Jest dokładnie odwrotnie: NAJPIERW rozgrzeszenie, POTEM zadośćuczynienie. Nie można w ten sposób, nawet w przypadku najcięższych zbrodni. Nie można stawać na niczyjej drodze do zbawienia. Tak jak nie chciałabym, by ktoś stanął na mojej.
Nie dziwię się buntowi kogoś, kto kiedy indziej stwierdza: "najbardziej skrzywdzili mnie ludzie, którzy siedzą w kościele w pierwszych ławkach". Nie dziwię się oburzeniu na dźwięk słów, które sugerują, że spowiedź wszystko załatwiła i pojednanie jest teraz obowiązkiem skrzywdzonego. Wyspowiadany - po sprawie. To absurd. Nie dziwię sie oburzeniu.
A jednak ciągle będę się czepiać pytania. Jest w nim taki rodzaj sprawiedliwości, który zabija...
Bogu szlabanu postawić się nie da. Na szczęście...