Przebaczenie to...

dodane 18:38

Coś, co dokonuje się na płaszczyźnie duchowej, nie psychologicznej. Owszem. Jeśli mam na myśli decyzję: przebaczam lub chcę przebaczyć. To może dokonać się zawsze. To mój wybór.

Coś, co dokonuje się na płaszczyźnie psychologicznej. Musi się dokonać, jeśli skutkiem przebaczenia ma być wygaszenie gniewu, poczucia krzywdy, odnoszenie się do człowieka z miłością, w końcu nawiązanie relacji. To proces - czasem wieloletni - którego nie da się przyspieszyć. A ponieważ mówimy o emocjach, więc w dużym stopniu jest to proces niezależny od woli.

Akt woli może dotyczyć tylko tego, co powiedziano wcześniej: chcę przebaczyć lub nie chcę (CHCĘ, nie POTRAFIĘ).

Każde przebaczenie wymaga u swego początku uznania krzywdy. Nie odczucia. Inaczej nie ma co przebaczać. Inaczej można zapomnieć, przyznać komuś rację, uznać swoją winę - ale nie przebaczyć. Uznać krzywdę, to znaczy mieć pewność, że stało się zło, a ktoś wobec mnie zawinił. To stwierdzenie FAKTU. Dopiero ten fakt stanowi bramę do przebaczenia.

Nie można powiedzieć ofierze: przebacz, jeśli się wcześniej nie powie: ten człowiek wobec ciebie zawinił. To co ci uczyniono jest bezapelacyjnie złe. To wymóg sprawiedliwości. Nic więcej. Niestety, potwornie często zaniedbywany. Być może wynika to z domniemania, że ofiara sama wie i nie ma co nakręcać jej emocji. Nic bardziej błędnego i szkodliwego.

Żeby przebaczyć na płaszczyźnie psychologicznej trzeba przeżyć. Wycierpieć. Opłakać. Nieocenioną pomocą jest współczucie i zrozumienie, którego podstawą jest przyznanie racji. Uznanie krzywdy. Brak takiej reakcji sprawia, że człowiek zaczyna o swoją rację walczyć. Droga psychologiczna stoi w miejscu albo się cofa.

A droga duchowa? Jeśli żąda się od kogoś przebaczenia, a nawet nie chce słyszeć o krzywdzie, tylko utrudnia się sytuację. Przebaczenie zmienia się w żądanie usprawiedliwienia krzywdziciela. O krzywdzicielu nie mówimy, zapominamy. Tak jakby krzywdy nie było. Przebaczenie zamieniamy w pseudo-przebaczenie, które potrafi truć latami i blokować całą drogę.

A Bogu trzeba dziękować, że czasem nie da się powiedzieć, że zawiniły obie strony. A przynajmniej nie powie tego ktoś przytomny na ciele i umyśle.

 

I oczywiście można zablokować wszystko mówiąc Bogu: nie chcę. Odmawiam. Boga można odrzucić. Ale odmowa wypowiedzenia jakichś słów nie oznacza jeszcze, że człowiek nie chce podjąć pewnej decyzji.

Można modlić się o zbawienie krzywdziciela i zrezygnować z jakiejkolwiek sprawiedliwości (ludzkiej i Bożej) i mieć problem z wymówieniem słów: chcę przebaczyć. Ale na szczęście Bogu nie o słowa chodzi. Można równocześnie stwierdzić, że lepiej by nie doszło do spotkania, bo nie gwarantuję, że nie zatłukę człowieka w afekcie. Dosłownie. Jedno drugiemu nie przeszkadza.

I jakoś mi się nie chce wierzyć, że jestem takim wyjątkiem...

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024

Ostatnio dodane