Ubóstwo i ewangelizacja
dodane 2010-12-29 17:19
W procesie ewangelizacji ważne jest nie tylko moje własne oderwanie od bogactw, nie tylko moje świadectwo dystansu do dóbr materialnych i ubóstwa, ale także atmosfera powszechnego dystansu, umiaru czy wprost poprawnej hierarchii wartości, gdzie u podstaw leży dobro duchowe, moralność, potem kultura a dopiero potem dobra i sukcesy materialne, pieniądz, zewnętrzna pozycja, ambicja ludzka. Tworzenie takiego myślenia zbiorowego jest nieuniknionym warunkiem skutecznej ewangelizacji. Ale zaczynać zawsze trzeba od siebie a następnie szukać sojuszników dobrej sprawy.
List abpa Michalika do kapłanów dotyczył ubóstwa. I bynajmniej nie był przede wszystkim napomnieniem. Ten list to bardzo poważna propozycja duszpasterska dla Kościoła w Polsce.
Ubóstwo jako sposób ewangelizacji. Ubóstwo dobrowolne, wynikające z właściwej hierarchii wartości. Przypominają się słowa, że to co posiadam - ponad to, co konieczne - nie należy już do mnie, lecz do potrzebujących. Nawet, jeśli tym zarządzam. Do takiego Kościoła nikt nie miał pretensji, że wiele posiada, bo dóbr używał dla potrzebujących.
Tekst jest skierowany do kapłanów, ale wymagania w nim postawione nie są tak ekskluzywne. Owszem, dla każdego stanu ubóstwo będzie znaczyło co innego. Inny będzie poziom konieczności. Niemniej atmosfera POWSZECHNEGO DYSTANSU zależy od nas. Wszystkich.
Nie tylko duchowieństwa.
Warto zauważyć jeszcze trzy cytaty. Warto.
Pojawiły się ostatnio narzekania absurdalne i płytkie w niektórych diecezjach, że katecheza w szkołach odciągnęła ludzi od udziału w życiu parafii, że dwie godziny katechezy w szkole należałoby podzielić na kościół i na szkołę. Nic bardziej błędnego. Młodzież z kościołów i ze stowarzyszeń, z grup i z ruchów katolickich wypędza z parafii brak wiary, poczucia wspólnoty, brak entuzjazmu i radości z dawania a nie brania. Zimna, zamknięta rodzina i zimny, zamknięty duszpasterz nie ogrzeje i nie otworzy serca drugiego człowieka, bo tego po prostu nie potrafi.
To bardzo ważna obserwacja i bardzo ważna myśl. Net wskazuje, że odrobina otwartości na kontakt przyciąga tłumy. Może warto dodać: tam, gdzie nie ma otwartości mówienie o wspólnocie jest mitem. Tam po prostu nie ma wspólnoty. Żadnej. Do tego by powstała ktoś musi zaryzykować otwarcie.
Zatrzymajmy się może nad przypadkiem wszechstronnie skutecznego, radykalnego ubóstwa, które do dziś zdumiewa, pociąga, chociaż – jak widać nie łatwe jest do literalnego przeniesienia we współczesne czasy, kiedy powszechnie deklaruje się, że także apostolstwo, ewangelizacja wymaga dziś dużych nakładów (skoro mamy posługiwać się radiem, telewizją i nowoczesnym sprzętem). Św. Franciszek poszedł inną drogą.
Franciszek wiedział, jak trudno jest posiadać coś i pozostać w przyjaźni z wszystkimi ludźmi a szczególnie w przyjaźni z Jezusem. Tam bowiem, gdzie każdy stara się posiąść coś dla siebie, tam kończy się komunia braci i przyjaciół. Jeśli zamierzamy coś posiadać jako naszą wyłączną własność, potrzebna będzie jakaś „broń”, jakieś zabezpieczenie, chroniące naszą własność.
Obecność w mediach jest koniecznością - i kosztuje. Myślę, że trudno to zanegować. Natomiast za bardzo ważną uważam jedną myśl: Tam, gdzie każdy stara się posiąść coś dla siebie, tam kończy się komunia. Mediów katolickich jest wiele. To dobrze. Ta wielość jednak nie jest pojednana. Wręcz przeciwnie: konkuruje ze sobą, próbując przeżyć. Nad ewangelizację przedkłada się pieniądz. A przecież:
Ile razy ufam bogactwu, w różnych jego formach: materialnej, kulturowej, duchowej, bogactwu wiedzy, znajomości, ustosunkowań, wykształcenia czy bogactwu talentów posiadanych nawet rzeczywiście, wtedy zawsze przegrywa Jezus. Tylko ubóstwo, pokora i czystość, tylko bezinteresowna miłość jest z Nim do pogodzenia.
Dla mnie ten list jest wyrazem troski o Kościół i odpowiedzią daną o. Wiśniewskiemu (warto zauważyć: został napisany 28 listopada, zatem PRZED opublikowaniem listu w GW). To głos bardzo ważny. Głos, którego NIE WOLNO sprowadzić do zwykłego napomnienia.
Sam list można znaleźć TUTAJ (do pobrania w załączniku).