Cokolwiek uczyniliście

dodane 13:29

Oto on dźwigał nasze choroby i wziął na siebie nasze cierpienia [Iz 53,4a]

Nie takiego mamy najwyższego kapłana, który nie mógłby współczuć nam w słabościach. Przeciwnie, podobnie jak my doświadczył On wszystkiego - oprócz grzechu [Hbr 4,15]

Król im odpowie: "Zapewniam was: Wszystko, co zrobiliście dla jednego z tych najmniejszych moich braci, zrobiliście dla mnie" [...] "Czego nie zrobiliście dla jednego z tych najmniejszych, tego nie zrobiliście dla mnie". [Mt 25, 40.45]

 

Jezus wziął na siebie nasze grzechy. Wszystkie. Od pierwszego do ostatniego. Aksjomat. Jego rany są konsekwencją naszych grzechów. Pismo Święte mówi o karze, ale i dziś o karze mówimy tam, gdy mamy do czynienia z konsekwencjami... Konsekwencją grzechu jest cierpienie. W Jego ranach jest więc każde ludzkie cierpienie, zasłużone lub nie, zawinione lub nie. Każde.

Cierpienie jest doświadczeniem człowieka, a On doświadczył wszystkiego. Sam przecież powiedział, że cokolwiek uczynimy drugiemu - dobrego lub złego - to czynimy Bogu samemu. I myślę, że trzeba na te słowa patrzeć dosłownie...

On jest w cierpiącym. On jest w krzywdzonym. Nie gdzie indziej.

 

I w końcu, zupełnie po ludzku: czy mógłby odpuścić nam winy w imieniu kogoś? Czy nie zbyt łatwo odpuszcza się komuś przewinienia nie wobec mnie popełnione? Ale jeśli - niosąc wszystkie cierpienia, wszystkich ludzi, z krzyża zawołał "przebacz im -  nie wiedzą, co czynią". Myślą że zabijają człowieka, a zabijają Boga samego. "Przebacz im" - i Ojciec przebaczył... Bo Syn przebaczył w nas. I nadal przebacza...

Czy mógłby to zrobić, gdyby nie był "doświadczony we wszystkim?"

***

 

Myślę o św. Janie od Krzyża. Człowieku, który od dziecka wiele wycierpiał. Jego cierpienie stało się nieludzkie za sprawą jego braci zakonnych. Niektórzy twierdzą, że jego noc była depresją... Na pewno była bólem, wielkim bólem. Bólem, który przyjął. Jak łaskę.

Łaska buduje na naturze. Słowa, że Bóg budował na jego cierpieniu, że cierpieniem przygotowywał go na moment, gdy ludzkie struktury, ludzka psychika nie wytrzymała, brzmią okrutnie. Ale jednak to cierpienie dopuścił - by je przemienić w łaskę. Dla niego samego, bo w ciemności odnalazł Boga, i dla ludzi, którym potem tak wiele dał. Także świadectwo swojego cierpienia...

Gdyby nie krzyż, nie krzyk Syna "czemuś mnie opuścił" nie byłoby dla nas ratunku. Nie można by połamać Ciała i dać do jedzenia. Dać do picia Krwi. Bezsens cierpienia? Zbawienie w cierpieniu. Przyjętym i ofiarowanym...

On się sam ofiarował. Ja nie. To prawda. Ale przecież nic straconego. Zawsze można Bogu ofiarować siebie dla krzyża, który mi przeznaczy. W przeszłości i przyszlości (w końcu dla Niego nie ma czasu). Dać się połamać. Dosłownie.

Bez cierpienia byłabym inna. Nie chcę być inna - powiedziałam kiedyś. Nie chcę być "nie swoja"...

 

***

Żeby to było tak łatwo przyjąć jak napisać...

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024

Ostatnio dodane