No to prowadź
dodane 2010-11-26 11:30
„No to prowadź” – powiedział grubszy do chudszego. „Ja?” – chudszy zdziwił się i zestresował. „Dlaczego ja? Przecież tak jak ty nigdy tu nie byłem"...
Było tak. Dwóch kumpli przyjechało na jakąś ważną konferencję. Byli w tym mieście pierwszy raz. Wysiedli z pociągu i właśnie stali na peronie. „No to prowadź” – powiedział grubszy do chudszego. „Ja?” – chudszy zdziwił się i zestresował. Nie wiadomo, co bardziej. „Dlaczego ja? Przecież tak jak ty nigdy tu nie byłem” – obruszył się. „Jak to dlaczego?” – tym razem grubszy był szczerze zdziwiony. „Przecież ty zawsze prowadzisz. Zawsze wiesz dokąd i którędy iść” – powiedział do chudszego i czekał, aż ten ruszy w stronę wyjścia. Czuł się tak pewnie i bezpiecznie, że nawet nie zadał sobie wysiłku, aby poszukać wzrokiem tabliczki „Do miasta”.
Z blogu ks. Stopki. I bardzo mieszane uczucia...
1. Znów ktoś się próbuje zawiesić, zrzucić odpowiedzialność. Ja nie Bóg, ani wszechmogąca, ani wszechwiedząca! Ani odrobinę w lepszej sytuacji niż on...
2. "Zawsze wiesz gdzie iść" - nie zawsze wiem. Sprawiam takie wrażenie? Czy chcę sprawiać? Jeśli tak, po co? Może to zawieszenie to mój błąd?
Każdy kogoś prowadzi. Prowadzimy się nawzajem. A jednak chyba wszyscy mamy obowiązek rozejrzeć się w poszukiwaniu tabliczki i zerknąć, czy przewodnik (człowiek) na pewno się nie myli. Tylko dziecko ma prawo (przywilej) absolutnej ufności. Tylko w stosunku do Boga można być takim dzieckiem...