Podsumowanie
dodane 2010-09-05 07:58
A jednak napiszę.
Po pierwsze, nikogo nie obwiniam o swoje braki w wierze w okresie dzieciństwa. Niczego mi nie brakuje (nie w sensie, że mam wiarę idealną, tylko po prostu nie mam żalu). Moja droga do Boga była inna - to wszystko.
Po drugie, moja katecheza w całości była w salkach. Ani jednej godziny w szkole. Nie związała z parafią, nie przekazała wiedzy.
Fakt: parafia była nietypowa, w jej obrębie istniały co najmniej cztery kościoły zakonne prowadzące swoje duszpasterstwa. Okres był gorący politycznie, Kościół wspierał opozycję. Być może trochę to zaciążyło. Na pewno to nie był Śląsk, tu spojrzenie na parafię i jej funkcjonowanie jest nieco inne. Chyba mądrzejsze...
Pytanie jest proste: jak prowadzić religię jeśli nie ma wychowania w domu? Jeśli z jednej strony w domu masz tradycję (ograniczoną do świąt), bez wiedzy albo z wiedzą wykrzywioną, z drugiej agnostycyzm? Jak przekazać wiarę tym, którzy w domu nie mają szansy jej otrzymać?
Ja się trzymałam lata na sakramentach i pragnieniu Boga. Szczerze mówiąc, chyba tym pragnieniu wtórnie. Najpierw była coniedzielna Msza św., Spowiedź i Komunia, potem przywrócone pragnienie. Potem wspólnota, bez tamtego półrocza w neo mogłoby być bardzo źle...
Nie mam złych wspomnień z katechezy. Jednych lubiłam bardziej innych mniej. Zmieniali się co roku. Ja tylko patrzę wstecz, na efekt...
Nie mam poczucia, żeby w parafii ktoś wiedział, jaki jest stan wiary u mnie w domu. Być może przyjęli, że jest OK, skoro jestem w kościele i na religii, rodzina jest pełna i przyjmuje kolędę. Być może założyli istnienie podstaw.
Próbuję znaleźć powód, dla którego było tak a nie inaczej. I jakiś pomysł, by w takich sytuacjach było lepiej. W końcu katecheza ma swój cel. Jest nim. No właśnie: prowadzenie do Boga, czyli ewangelizacja/ formacja czy przekazanie wiedzy religijnej?
U mnie - jak się wydaje - katecheza nie spełniła żadnego z tych celów. Dlaczego?
Edit: albo spełniła szczątkowo. Bo w końcu być może to uporczywe "jestem/ nie byłam/ mam" sprawiło, że rok później zderzenie z Wielkim Piątkiem przyprowadziło mnie na Mszę świętą. Dla Tego, którego tak upokorzono...
Pytanie zostanie zawieszone w powietrzu, bo nie mam ochoty dyskutować, a już na pewno nie w trybie z poprzednich komentarzy. Nie będę podejmować dyskusji o czymś, czego nie napisałam, w tonie którym czuję się obrażona.