Problem z Kościołem (temat sprowokowany)
dodane 2010-03-02 21:52
Problem z rozumieniem Kościoła polega czasem na tym, że próbuje się do niego przykładać miary świeckie. Władzę najwyższą może mieć jeden człowiek albo jakieś ciało zbiorowe, ale nie razem. Tymczasem w prawie kanonicznym czytamy równolegle:
Biskup Kościoła Rzymskiego [...] posiada najwyższą, pełną, bezpośrednią i powszechną władzę zwyczajną w Kościele, którą może wykonywać zawsze w sposób nieskrępowany.
A zarazem:
Kolegium Biskupów [...] stanowi również podmiot najwyższej i pełnej władzy nad całym Kościołem.
Celowo wycięłam pewne fragmenty, bo to jest sedno sporu. Papież czy sobór? Bardziej papież, czy bardziej sobór? Ta próba określenia pierwszego i drugiego miejsca nie ma sensu.
Dlaczego?
"Biskup Kościoła Rzymskiego jest Głową Kolegium Biskupów, Zastępcą Chrystusa i Pasterzem całego Kościoła tutaj na ziemi" - to jest powód, dla którego przysługuje mu taka władza. Z drugiej strony "Kolegium Biskupów, którego głową jest Papież a członkami biskupi na mocy sakramentalnej konsekracji oraz hierarchicznej wspólnoty z głową Kolegium i członkami, i w którym trwa nieprzerwanie ciało apostolskie, [sprawują władzę] razem ze swoją głową, a nigdy bez niej."
Władza papieża nie jest ograniczona przez sobór, na odwrót tak. Niemniej papież nie jest jedynowładcą, a biskupi odpowiednikiem dworu królewskiego czy gronem doradców. Zapleczem, nie wiem czym jeszcze. Są czymś więcej. Jednym ciałem.
Papież nie może powiedzieć (gwarantem tego jest tylko Duch Święty, bo Kościół się przed działaniami papieża nie zabezpiecza) że rządzi jako on sam, osoba, Jan Paweł II czy Benedykt XVI, nawet jeśli sam i bez ograniczeń tę władzę wykonuje. Zawsze jest przedstawicielem Kolegium Biskupów. Całkowicie od niego niezależnym, ale jednak przedstawicielem i pierwszym między braćmi.
Dziś w czytaniach było zdanie: nikogo nie nazywajcie ojcem, bo wszyscy jesteście braćmi. I coś w tym jest, że choć papieża nazywa się ojcem, to jednak ciągle jest bratem.
Tego się nie da pojąć po ludzku. Bez Ducha Świętego takie dziwadło byłoby nierealne :-)