Bieg cmentarny, grill i rękawiczki
dodane 2009-11-02 12:30
1 listopada. Cmentarz. Tłum ludzi. Trzeba pojechać bardzo rano, później można stać w korku (pieszym!) zanim się uda przejść przez bramę cmentarza. Kwiaty, znicze, wspomniany grill, rękawiczki i zabawki.
Akurat do grilla nie mam pretensji. Szybka wizyta na kilku grobach (w miarę blisko siebie położonych) zajmuje dwie godziny. Jeśli groby są od siebie dalej albo jest ich więcej... Cóż, przejście na drugi koniec cmentarza może pewnie zająć godzinę. Jeśli do tego dodać, że dojechanie do cmentarza samochodem jest niemożliwe (wyłącznie komunikacja miejska), a ludzie mogli jeszcze przyjechać z innych miast...
A wcale nie musiał to być jedyny cmentarz do odwiedzenia. Doprawdy, trudno biegać pół dnia po cmentarzach i nie zgłodnieć. A skoro święto radosne (!), w czym problem?
Część ludzi uczestniczy w Mszach św. na cmentarzach, część wraca do siebie, gros nie dociera wcale. Popołudniowa procesję na cmentarzu... Raz na coś takiego trafiłam. Zanim ktoś się zdziwi, warto pamiętać, że w Warszawie w zasadzie nie ma cmentarzy parafialnych, nie ma też na ogół pogrzebów w parafiach. Są nekropolie-potwory, "zaopatrzone" w kościół lub nie, w których taśmowo sprawuje się pogrzeby. 20 minut Msza pogrzebowa (z kazaniem), następny proszę.
Zasadniczo wolę unikać tego miejsca o zmierzchu. I zdecydowanie ludzie są tego powodem...
Wszystkich Świętych. Dzień Zaduszny w kolejnym dniu. Wszystko pięknie, tylko dziś to większość ludzi pracuje. A jechania wieczorem po pracy naprawdę nie polecam... Zresztą, dla niektórych to mało realne. A poza tym...
A poza tym ludziom wryło się w głowę, że groby to 1 listopada. I trzeba zapalić świeczkę i postawić kwiatek. Takie dodatkowe urodziny zmarłych. Można nie być z różnych okazji, ale wtedy akurat trzeba. I na to coś poradzić będzie dużo trudniej.
W sumie należałoby zacząć od dnia wolnego w Dzień Zaduszny. Wtedy będzie można podejmować działania wychowawcze...