"Małe zero"
dodane 2009-09-21 14:59
W liście do swojego „brata”, misjonarza o. Roulland, [Teresa z Lisieux] określa siebie jako małe zero – czytam w książce Joanny Petry-Mroczkowskiej „Niepokorne święte”. Dalej – na szczęście – pada cytat:
Pracujmy wspólnie nad zbawianiem dusz. Ja bardzo mało mogę, a raczej absolutnie nic, o ile bym była sama, pociesza mnie to tylko, że w łączności z Bratem mogę się jednak na coś przydać. Rzeczywiście zero samo przez się nie ma żadnej wartości, ale postawione obok jednostki staje się liczbą potężną, byle tylko na właściwym stanęło miejscu, po cyfrze, a nie przed nią!... Otóż tak właśnie umieścił mnie Jezus, ufam, że tam pozostanę zawsze, towarzysząc Bratu z dala modlitwą i ofiarą.
Przyznam, że osłupiałam. Wszystko można o tym tekście powiedzieć, ale nie to, że ta kobieta niedoceniała swojej roli i znaczenia. Przeciwnie, doskonale wiedziała, że to co robi, ma wielkie znaczenie, choć czynione jest w ukryciu. W tle. Owszem, nie ona sama. Ale jej zadanie było nie mniej czynne, niż tego misjonarza. Była tłem, ale bez tego tła skutki działań byłyby znacznie mniejsze.
Nie da się ukryć, że bycie tłem jest trudne. Wymaga pokory i poddania Bożej woli. Wymaga, by samemu widzieć swoje dzieło i cieszyć się nim w milczeniu. Trudno liczyć, że inni dostrzegą znaczenie tła. Trudno też nagle wpychać się na pierwsze miejsce. Przyjąć rolę tła, to znaczy zniknąć i pracować w ukryciu, bez liczenia na gratyfikację. Kiedykolwiek.
Teresa z Lisieux jest patronką misji. Tak wielkie było jej zadanie.