Weź pigułkę na szczęście
dodane 2009-03-31 20:56
Leki na depresję bierze około miliona osób, niekoniecznie rzeczywiście z depresją, także jako pomocnicze w innych chorobach - czytam.
Nie neguję faktu, że mówimy o lekach, które mogą ratować życie. W żadnym wypadku nie chcę powiedzieć, że "na depresję wystarczy wiara", bo to nieprawda. Są sytuacje, w których leki są absolutnie konieczne, są takie, gdy mogą bardzo wspomóc - inaczej funkcjonowanie stałoby się mało realne - i takie, w których są tak naprawdę ucieczką od problemów.
Łatwiej w końcu połknąć jedną tabletkę dziennie, niż zmagać się z chorobą, starzeniem, śmiercią, problemami ekonomicznymi, stresem, etc. Leki teoretycznie mają ułatwić rozwiązanie problemu, ale bardzo często stają tym rozwiązaniem. Bo po co mam się męczyć, skoro problemu już nie czuję?
Tymczasem "przyjmowanie leków to nie wstyd, kierujesz się stereotypem", "będzie łatwiej", "takie jest nowoczesne leczenie"... Po prostu: "weź pigułkę na szczęście". Czy potrzeba, czy nie. I trzeba naprawdę mieć odporność słonia, przygotowanie, albo być w dzikiej furii, żeby powiedzieć: "Nie, dziękuję. Wolę żyć odważnie."
Milion osób bierze antydepresanty, a większość osób z depresją tej choroby nie leczy... To nie znaczy, że na pewno biorą je niepotrzebnie. Niemniej warto się chwilę zastanowić, czy naprawdę pigułka ma być sposobem na życie?