Pan przyrzekł
dodane 2008-12-03 00:17
"Jak będzie w niebie? Nudno. Ile można łazić w kółko i śpiewać psalmy?"
Ile razy słyszałam taki tekst?
Obraz wielkiej, wspaniałej uczty. Opływającej w wino, które niesie radość i najlepsze mięsa, czyli to, co było rarytasem. Obfitość tego wszystkiego, czego pragnęliśmy, co się zdarzało - od święta.
Ale to przecież nie wszystko. Zedrze zasłonę zapuszczoną na twarze. Wreszcie będę widzieć. Kształty, kolory, wszystko wyraźne, piękne, radosne. Wreszcie zobaczę ludzi. Bliskich i tych dalszych. Równie uśmiechniętych, równie zaskoczonych tym, co znalazło się za brudną szybą, przez którą patrzyliśmy dotąd.
Wreszcie będę oddychać - swobodnie, nie przez płachtę na twarzy. Wreszcie poczuję wiatr na twarzy. Szmer łagodnego powiewu (w oryginale jest podobno głos delikatnej ciszy...).
Nie będzie łez.
Nie będzie śmierci.
Na pewno?
Tak.
Pan przyrzekł.