Martyrologia naciągana
dodane 2008-10-28 15:34
Czytam dzisiaj o prześladowaniach za wiarę w Wielkiej Brytanii. Pewien człowiek został zwolniony z pracy jako mediator rodzinny i doradca w problemach seksualnych, gdyż nie chciał doradzać parom homoseksualnym. Oficjalne uzasadnienie brzmi: za niedostosowanie się do zasad polityki równościowej firmy i homofobię. Piękny przykład prześladowania chrześcijan!
I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie kilka drobiazgów:
- fakt, że instytucja doradza parom homoseksualnym od 1998 roku, a ów człowiek pracuje tam od roku 2003, a zatem chyba powinien wiedzieć, gdzie się zatrudnia, albo porozmawiać na ten temat w chwili zatrudniania;
- zgłosił problem przełożonym 5 lat temu, a dopiero teraz został zwolniony, czyli przez 5 lat próbowano coś z tym zrobić, gdy tymczasem najprostszą metodą byłaby zmiana pracy (przez pięć lat można chyba znaleźć kolejną?);
- uzasadnienie sprzeciwu także tym, że doradzanie parom homoseksualnym wywoływało u niego "silne reakcje somatyczne" (osobiście podejrzewam odruch wymiotny).
Krótko mówiąc:
- po pierwsze facet wiedział co robi.
- po drugie wcale nie potraktowali go brutalnie.
- po trzecie mówienie o "silnych reakcjach somatycznych" świadczy dla mnie o pewnej agresji wobec homoseksualistów i nie ma nic wspólnego z motywacją wypływającą z wiary.
Ot, i zamiast prześladowania chrześcijan mamy martyrologię naciąganą.