Łaska wiary

dodane 07:32

Kilka razy podchodziłam do powiedzenia tych kilku zdań o sobie. Co mi się nagle stało? Nic, mało ważne...

***

Ale faktem jest, że moja wiara nie jest owocem wychowania. Właściwie nie wiem, czego jest owocem... Bo przecież początki (w tej 5-6 klasie podstawówki) to było:

a) towarzystwo koleżanki (inaczej bym w ogóle przestała chodzić na religię)

b) zaskoczenie, że ona z matką chodzą w niedzielę do kościoła

c) uporczywie w 6 klasie sprawdzana lista w formie: jestem (bo "nie ma mnie" trudno odpowiedzieć) / byłam lub nie byłam (na Mszy niedzielnej) / mam lub nie mam (zeszyt)... Konsekwencji czy uwag nawet za niebycie nie było żadnych, a jednak ile można odpowiadać "nie"? Głupio, kłamać też...

d) zwyczajne zaciekawienie i wciąganie w pojedyncze aktywności (nieregularne) w parafii

e) i w końcu ten Wielki Piątek w 7 klasie, na którym byłam po raz pierwszy w życiu i podejrzewam, że znów głównie z ciekawości, co to jest i jak wygląda... dopiero to spowodowało, że zaczęłam się pojawiać na niedzielnej Mszy Świętej. Nawiasem mówiąc, znacząca była wcale nie męka, a jej bardzo konkretny element - upokorzenie. Przeze mnie. Przecież nie mogę tego komuś robić, to boli! Wystarczyło...

Tylko gdyby nie to wszystko wcześniej, to po pierwsze, by mnie tam nie było, a po drugie, mogłabym nie wpaść na to że do zmiany jest przede wszystkim kwestia Mszy Św.

***

Więc proszę mi nie mówić, że to są rzeczy bez znaczenia, że nie mamy wpływu itd. Bez tych kamyków wcześniej nie byłoby głazu Wielkiego Piątku.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024

Ostatnio dodane