Wobec zła
dodane 2008-07-30 21:58
Jeśli nas to bulwersuje (sprawa ks. Wieńczysława - przyp.) to pamiętajmy, że rzeczywistość psychiczna zdominowana przez konflikt nie poddaje się łatwo ani tak zwanym „wymogom rzeczywistości” ani normom moralnym [...] Inaczej trzeba przyjąć, że proboszcz z Janik to psychopata w koloratce, który szukał każdej okazji do uśmiercenia dziecka.Ja jednak wierzę, że ma sumienie na swoim miejscu, [...] i kiedy skonfrontuje się z paniką jakiej doświadczył i ze swoimi nieuporządkowanymi pragnieniami, to weźmie odpowiedzialność za to, co się stało ale jako „upadły ksiądz” a nie niedoszły morderca. Jeśli się mylę, to pozostaje nam doświadczenie misterium iniquitatis. o. Jacek Prusak, Tygodnik Powszechny
W tej sprawie znam tylko dane podane przez media, ale nie chcę pisać o całej sprawie, ale o alternatywie podanej w cytowanym fragmencie, bo wydaje mi się częsta i błędna.
Czy człowiek, a zwłaszcza ksiądz, może chcieć zabić własne dziecko? Musiałby być psychopatą! Część osób wybiera tę opcję i krzyczy "ukarać!".
Drugi wariant brzmi: On nie chciał, to emocje. Nie można go obwiniać o to, co powiedział. Owszem, mógł złamać celibat, to w miarę zrozumiałe, ale pragnienie, by dziecko nie żyło jest nie do pojęcia, a zatem musi być usprawiedliwione. Jak? Psychologia przynosi odpowiedź. Odmienny stan świadomości.
Jest jeszcze jedna odpowiedź. Najtrudniejsza. Jest nią tajemnica zła, tak jak ją pokazują eksperymenty socjologiczne - i chrześcijaństwo. Zaczyna się od małego kroku, niemal niewinnego. Potem jest kolejny, kolejny, kolejny... I normalny student zamienia się w sadystycznego strażnika więziennego , a poważny człowiek, który nigdy nie zabiłby człowieka, razi śmiertelną dawką prądu kogoś, kto nie odpowiada na pytania. Coś, czego człowiek nigdy by nie zrobił na początku staje się realne.
Żaden z tych ludzi nie był psychopatą. Wszystkich przebadano przed eksperymentem. Więc?
Warunek jest jeden: usprawiedliwianie siebie. Jeśli poprzedni krok został usprawiedliwiony, można zrobić kolejny. Tak naprawdę każdy człowiek jest na ten mechanizm podatny, jeśli tylko nie próbuje poznać prawdy o sobie i swoich czynach. Każdy, to znaczy także ja.
To jest prawdziwa tajemnica zła. Dlatego ciągle trzeba pamiętać o słowach: Kto stoi, niech baczy, by nie upadł. Nie panikując, nie załamując rąk, ale zwyczajnie robiąc codzienny rachunek sumienia.
Więc - jeśli to wszystko jest prawdą - mam nadzieję, że ów ksiądz weźmie odpowiedzialność (niekoniecznie prawną i na pewno nie publiczną) także za swoje nadzieje i pragnienia, którym nie postawił tamy wcześniej, a które - być może - mogły zaowocować śmiercią dziecka. Tylko wtedy będzie mógł pójść dalej.
I bardzo mnie niepokoi takie stawianie sprawy, które pozwala na łatwe usprawiedliwienia. To niczego nie leczy. Podobnie zresztą jak potępienie.