Tu nie było gry!
dodane 2008-06-18 13:03
Czasem trzeba umieć przegrywać, ale szczególnie boli to, że w tym przypadku przegrana niesie ze sobą śmierć niewinnego dziecka – powiedział abp Życiński. I przyznam, że zirytowała mnie ta wypowiedź jak rzadko.
To nie jest i nie była kwestia wygranej i przegranej. To była i jest kwestia pomocy dwójce dzieci: nastolatce i jej nienarodzonemu dziecku. Mówienie o krzywdzie tylko jednego z nich jest głęboko niesprawiedliwe.
O Agacie trzeba myśleć [nadal] jak o kimś dotkniętym wielkim bólem i krzywdą. Tym większym, że sama w tej krzywdzie miała udział (choć trudno uznać, że w zaistniałej sytuacji był on świadomy i dobrowolny). Nawet jednak gdyby taki był, nadal byłaby ofiarą. Własnego lęku, bólu, niepewności...
W całej sprawie tego jednego mi brakuje. Myślenia o dziewczynie nie jako o matce dziecka, które powinno przeżyć (choć powinno), ale o nastolatce, która znalazła się w sytuacji wielokrotnie ją przerastającej. Zapominanie o tym fakcie nie tylko sprowadza ją do funkcji, którą ma wypełnić (a zatem poniża), ale zwykle się boleśnie mści.
PS. Przepraszam tych, którzy podjęli dyskusję, ale skoro usuwam pierwszy komentarz, to pozostałe nie mają sensu. Przez jakiś czas wszystkie komentarze na blogu będą moderowane