Nie zapomnieć
dodane 2008-04-19 23:29
Myślę o ludziach, których spotkałam niedawno. O ich niechęci wobec Kościoła podbudowanej w sumie drobnymi zdarzeniami (a może nie drobnymi? skala ważności jest przecież tak subiektywna...), wykrzywionym obrazem i przede wszystkim niewiedzą. O ludziach, w których ustach wielokrotnie pojawiało się słowo Kościół (instytucja) a niemal nigdy Bóg...
I chyba to jest najbardziej zastanawiające. Oni nie buntują się przeciw Bogu. Bóg w ich słowach prawie w ogóle nie istnieje. A jeśli istnieje, to czy nie odrzucają Go dlatego, że na wierzchu widzą instytucję, która ich ogranicza?
Problem nie leży jednak w afirmacji wolności. Problem leży w absolutnym, totalnym braku podstawowej wiedzy oraz - być może - wspólnego języka. W nakładaniu pojedynczych elementów z wyższych półek tam, gdzie nie ma żadnej bazy. Wtedy nic nie układa się w całość, po prostu do listy norm dopisywany jest kolejny punkt. I nie ma co się dziwić, że najprostszym rozwiązaniem staje się wyrzucenie listy do kosza.
Nie chcę zapomnieć, że byłam na takim etapie niewiedzy.