Miłości pragnę...
dodane 2008-02-21 11:10
I stanie się w owym dniu - wyrocznia Pana - że nazwie Mnie: "Mąż mój", a już nie powie: "Mój Baal". (Oz 2,18)
Dlaczego akurat te słowa? A dlatego, że Baal to nie imię własne, tylko słowo "Pan". Używane także na określenie męża. Natomiast pod "mąż" kryje się hebrajskie isch. To ze sceny stworzenia. Więc: nazwie Mnie "mój mąż", a nie "mój Pan".
W odniesieniu do małżeństwa, dwojga ludzi, to już wiele znaczy. Nie znam lepszego podkreślenia równości (choć pewnie nie o to chodziło Ozeaszowi). Co jednak znaczy to zdanie w kontekście relacji człowieka i Boga? Czy inaczej - jak wiele znaczy?
Nie chcę być dla Ciebie władcą. Chcę być ukochanym. Nie chcę panować. Chcę, byś był/-a mi posłuszna z wyboru, z pragnienia serca, z miłości właśnie.
Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga a nie całopaleń. Nie pamiętam, gdzie to jest. Też Ozeasz?
Ale poznać, nie znaczy poznać umysłem. Poznać znaczy wejść w miłosną zażyłość. Więc - nie pragnę ofiar, które składa się różnym "panom". Nie pragnę wysiłku, cierpienia - jako takich. Chcę miłości. To ma być podstawa wszelkiego wysiłku, wszelkiej ofiary i przyjęcia każdego cierpienia.
Bardzo dobre słowa na Wielki Post :-)