Cena życia (w walutach wymienialnych)
dodane 2007-11-18 20:35
Czytam o milionach aborcji. To potworna informacja. Ale chyba nie mniej mnie przeraża sposób komentowania. „To stracone pokolenie” – słyszę alarm – „Wzrosną składki emerytalne!”
Czytam o problemie starzenia się społeczeństw. Postęp medycyny, który pozwolił znacznie wydłużyć życie człowieka, stał się problemem. Ludzie żyją – przynajmniej z punktu widzenia ekonomicznego – zbyt długo, jak na liczbę rodzących się dzieci.
„Dziś również do prokreacji podchodzimy bardzo komercjalnie. Liczy czy to się opłaca, i to czy ja dam sobie z tym radę” – mówi ks. Woroniecki. I – jak donosi notka z Radia Watykańskiego - jako pewną drogę wyjścia wskazuje porzucenie logiki komercji i skonfrontowanie się z pytaniem: kto będzie pracował na naszą emeryturę i kto będzie się mną opiekował, kiedy ja tej opieki będę potrzebować.
W tym momencie przestaję rozumieć, co to jest „myślenie komercyjne”. Dla mnie to myślenie w kategoriach „co mi się opłaca”. Myślenie komercyjne może powodować, że człowiek pieniądze wydaje lub oszczędza, zależnie od tego, czy myśli w perspektywie lat kilku, kilkunastu, czy kilkudziesięciu.
Przekazywanie życia powinno być aktem miłości. Aktem dawania siebie. Przykro mi – nie umiem dopatrzeć się miłości w rodzeniu zabezpieczenia na starość – sobie i społeczeństwu. Owszem, dziecko takim zabezpieczeniem najprawdopodobniej będzie, powinno być. Tyle, że to nie może być podstawowy cel. Inaczej proszę mi powiedzieć, po co rodzić dzieci upośledzone? Nie będą się mną opiekowały, nie będą pracowały na moją emeryturę, zwiększą tylko społeczne koszty. Po co rodzić dzieci, które Bóg powoła do zakonów kontemplacyjnych? Czy to się komukolwiek będzie opłacało? W wymiarze komercyjnym oczywiście?
Być może „argument emerytalno-finansowy” jest skuteczny. Nie wiem. Ale jednak nie jest tym, który chciałabym słyszeć z ust przedstawicieli Kościoła. To komentarz, który wpisuje się w mentalność komercyjną i ją utrwala, zamiast przełamywać.
Być może można za pomocą zachęt finansowych skłonić kobiety do rodzenia dzieci. To działania na pewno potrzebne. Rodzina wymaga ochrony i pomocy w społeczeństwie, ponieważ jest dla niego bardzo ważna. Ale przypominają mi się też słowa abpa Nycza o zmianach mentalności, które mogą się okazać silniejsze niż każda zachęta finansowa. W końcu zamiast rodzić dziecko można się ubezpieczyć, wystarczająco wysoko by starczyło i na opiekę na starość. A dla innych? Płacę podatki…