Granice i odpowiedzialność
dodane 2007-10-21 15:00
Patrzę, jak komuś życie wali się po kawałku. Na jego własne życzenie. Co trochę czegoś ubywa. Choćby czasu. Tkwi w sytuacji nie próbując jej zmienić. Tylko kawałek ubył - da się wytrzymać. A o czasie chyba lepiej zapomnieć.
Znam to z własnego doświadczenia. Wiem, że niełatwo zmieniać coś, co daje się jeszcze znieść. Coś, co ma swoje dobre lub choćby wygodne strony.
Zdaję sobie sprawę, że moja pomoc ten byt podtrzymuje. Tylko... Czy gdybym nie pomogła, byłoby inaczej? Czy to wymusiłoby zmianę, czy byłoby przyczyną katastrofy? Jak poruszyć ten właściwy kamień nie powodując lawiny?