Słudzy nieużyteczni
dodane 2007-10-07 14:52
Pracuję. Tak bardzo chciałabym być użyteczna, bo jeśli użyteczna, to cenna, potrzebna, kochana. Tymczasem mam uznać swoją nieużyteczność wiedząc, że mimo niej dla Boga jestem i cenna, i potrzebna (skoro mnie stworzył, skoro chciał mojego istnienia) i kochana.
Mam uznać swoją nieużyteczność wtedy, gdy właśnie się napracowałam i padam z nóg, wiedząc, że ciągle to tylko część tego, co mi polecono. Nie oczekiwać nagrody. Ani doczesnej, ani wiecznej...? Nie oczekiwać nagrody za pracę, a obietnicy, którą dano czuwającym. Nie, nie tym, którzy w ogóle nie zasnęli. Także tym, którzy obudzili się pół sekundy wcześniej...
Czy wobec tego warto pracować? A czy mam inny sposób, by odpowiedzieć miłością na miłość?