O dialogu i Kościele

dodane 19:17

Przeczytałam: Sprawę załatwiłoby, gdyby X się zmienił.

Niezależnie, czy rzeczywiście by to coś zmieniło, czy nie, widzę jeden kłopot. X nie zamierza się zmienić. X jest przekonany, że ma rację.

X zapewne myśli: Sprawę załatwiłoby, gdyby Y się zmienił. Niestety Y wypowiedział to pierwsze zdanie. Zmienić się nie zamierza. Przecież uważa, że ma rację.

A problem istnieje i ma się dobrze.

***

Dialog wymaga próby zrozumienia. Nie własnych, a cudzych celów i motywacji. Potraktowania drugiego jak partnera, nie przeciwnika. A jeśli zmieniania, to nie kogoś, a siebie, nie czyimiś, a swoimi własnymi rękami. Póki będę chciała zmienić kogoś, nic nie osiągnę. Jeśli nauczę się go kochać takim, jakim jest, jest szansa że zmieni się sam. A nawet jeśli nie, między nami będzie bliskość, nie konflikt. Pozostaje zawsze szansa, że Bóg to wykorzysta ku dobru.

***

Dialog i Kościół. Jedność w różnorodności...

Marzy mi się spór, który nie jest konfliktem. Spór toczony dla dobra i ku dobru. Mam mocne poczucie, że jakiej by nie wziąć płaszczyzny sporu, obie strony są w nim konieczne. Takie jakie są i ze swoim punktem widzenia. Ważne, by wszyscy w swoim poczuciu odpowiedzialności za wspólnotę Kościoła mieli świadomość jedności i w tej jedności trwali.

Dialog jest potrzebny. Ale nie ma sensu uzależniać go od tego, czy druga strona się zmieni. To założenie blokujące. Trzeba ciągle wychodzić z wyciągniętą ręką, choćby za każdym razem była odrzucana. Trzeba szukać okazji do współdziałania i zrezygnować na zawsze ze słów: "A nie mówiłem." Trzeba w końcu być cierpliwym... i nie liczyć, że będzie nam dane zobaczyć owoce.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024

Ostatnio dodane