Jakość życia i terapia
dodane 2007-06-30 15:25
Czytam tekst o zaniechaniu leczenia noworodków. Przerażający jest, jeśli wziąć pod uwagę, że akceptowalna jakość życia to pojęcie bardzo względne. A noworodek się przecież nie wypowie...
Ale nawet nie o tym chciałam napisać. Wstrząsnęły mną dwa zdania:
Podstawą do podjęcia decyzji o kontynuowaniu, ograniczeniu lub przerwaniu intensywnej opieki może być jedynie najlepiej pojęte dobro dziecka, a nie status finansowy rodziców czy korzyści lub straty finansowe lekarza, szpitala czy ubezpieczyciela.*
Z pewnością takie stwierdzenie wynika z realnej oceny rzeczywistości. A więc nie ma: "nie stać nas na takie drogie leczenie" czy "to za dużo kosztuje szpital/ ubezpieczyciela". Przeraża, że trzeba o tym przypominać...
Jest jeszcze jeden aspekt. Wyobraźmy sobie sytuację: dziecko nie będzie chodzić, poza tym będzie zdrowe. Rodziców nie stać na wózek. Mieszkają w takim miejscu i są w takiej sytuacji społecznej, że dziecko - być może - nigdy nie wyjdzie na dwór, albo przynajmniej nie wyjdzie po osiągnięciu pewnego wieku, wzrostu czy wagi. Pytanie: czy jego "przewidywana jakość życia" będzie "akceptowalna", czy nie? I czy wobec tego: "najlepiej pojęte dobro dziecka" nie każe go zabić? Bo lepiej nie żyć, niż tak żyć?
Potworne. I zależne od spojrzenia na świat, siebie, poczucia sensu życia - rodziców, lekarza...
*cytat pochodzi ze standardów American Academy of Pediatrics