Wezwanie, nie nakaz
dodane 2007-02-26 08:51
Kilka słów o autolustracji biskupa lub jej zaniechaniu. Biskup ma prawo się bronić. Takie zwyczajne - ludzkie prawo. Ale też - każdy może inaczej widzieć tę decyzję i ją oceniać. Może również próbować na decyzję biskupa wpłynąć.
Nie wiem, kto ma rację w tej kwestii i nie zamierzam się nad tym zastanawiać. Mam dość tematu, ale tak jak kiedyś uznawałam prawo ludzi do ludzkiej sprawiedliwości, tak samo i teraz uznaję prawo człowieka do obrony.
Znoszenie oskarżeń w milczeniu nie jest dobrem samym w sobie. Dobrem staje się wtedy, gdy jest czynione dla większego dobra - człowieka, Kościoła, świata. Ale i wówczas nie mam prawa go wymagać od nikogo. Mogę sama siebie poświęcić do zatracenia dla jakiegoś dobra - takie moje prawo. Takie też jest wezwanie Ewangelii. Ale wezwanie, nie nakaz. Nie mogę tego wymagać od innego człowieka. Nie mogę nakazać komuś męczeństwa - męczeństwo musi wypływać z miłości, tylko wtedy ma sens. Poza sytuacją obrony wiary, ale taka tu przecież nie występuje.
Przerażają mnie komentarze dotyczące kwestii opuszczenia przez arcybiskupa z Warszawy. W jednym z nich znalazłam zdanie, które można podsumować: niech opuści Warszawę i przestanie gorszyć. Przepraszam - czym gorszyć? Swoim istnieniem? Faktem mieszkania w tym mieście?
Arcybiskup gdzieś mieszkać musi i nie widzę powodu, by domagać się jego wygnania. Bo do tego się powyższe żądanie sprowadza. To miasto jest tak samo jego, jak moje. Porównania z byłym arcybiskupem poznańskim są nieuprawnione - abp Wielgus nie wchodzi ludziom w oczy, nie próbuje uczestniczyć w wielkich ceremoniach. Obecność jego nazwiska w mediach wynika z wyciągania jego sprawy, a nie z pchania się arcybiskupa przed kamery. Chciałoby się powiedzieć: jeśli kogoś gorszy ciągła obecność arcybiskupa w świadomości społecznej, to niech na ten temat przestać pisać. Tak po prostu...
Jedno tylko zdanie abpa Gocłowskiego mnie zastanawia - "Jego pozostanie w Warszawie nie daje mu praktycznie możliwości realizacji misji biskupa." - Takie rozpoznanie sytuacji powinno chyba skłaniać do wyjazdu. Nie jako wygnania, ale w poszukiwaniu możliwości realizacji zadań, do których został posłany. Dla dobra zleconego przez Kościół zadania. Tyle, że znów - rozeznanie w tej kwestii to zadanie abpa Wielgusa...