Kto krzywdzi arcybiskupa?
dodane 2007-02-13 10:57
Kolejna odsłona sprawy współpracy abpa Wielgusa. Pod hasłem: "bronimy skrzywdzonego biskupa". Oczywiście - skrzywdzonego przez nuncjaturę, która za niego napisała list pasterski do wiernych.
Po raz kolejny sięgnęłam do dokumentów - tym razem nie akt, tylko do oświadczeń.
Tutaj można przeczytać oświadczenie arcybiskupa, w którym napisał (sądząc z tonu całości pisma - zdecydowanie sam):
Najgorszy był mój wyjazd do Monachium w r. 1978. Miałem wówczas spotkanie z bardzo brutalnym funkcjonariuszem wywiadu, który wrzaskiem i groźbami, że mnie zniszczy, skłonił mnie do podpisania deklaracji współpracy z wywiadem. Była to moja chwila słabości. Zawsze żałowałem że nie zrezygnowałem wówczas z mojego wyjazdu. [...]
Nie chcę się usprawiedliwiać. Wiem, że nie powinienem utrzymywać żadnych relacji ze służbami PRL. Żałuję tego bardzo, że w ogóle podjąłem wyjazdy zagraniczne, które te kontakty spowodowały. Wydawało mi się jednak wówczas, że moim obowiązkiem jest prowadzenie wartościowych badań naukowych i kształcenie się dla dobra Kościoła.
Kwestionowany przez Dziennik czy Życie Warszawy cytat pochodzi z innego pisma - z odezwy do wiernych. I jego kwestionowanie jest nie kwestionowaniem współpracy arcybiskupa, tylko jego świadomości własnego błędu i winy, i jego skruchy. Do czego i komu potrzebna większa krzywda i niesława arcybiskupa?