Poprawność polityczna - jak się bronić?

dodane 10:24

Coraz więcej artykułów i notek prasowych wykazuje dyskryminacyjny charakter żądań tolerancji i poprawności politycznej. Artykuł Przemysława Kucharczaka w ostatnim Gościu Niedzielnym wskazuje, że wśród wielu związków wyznaniowych dyskryminuje się właśnie chrześcijan. Dlaczego?

Odpowiedź wydaje mi się dość prosta i wynika z "dogmatu" dzisiejszych czasów, który brzmi: obiektywne dobro i zło nie istnieją, to są pojęcia względne. Nie istnieje także obiektywna prawda. Jeśli tak - to nazwanie czegoś złem jest dyskryminacją. To jest podstawa żądania tolerancji i zachowywania poprawności politycznej.

Niedawno prowadziłam podobną rozmowę. Dobro i zło są pojęciami względnymi - stwierdził rozmówca. Ok - wobec tego nie możesz uznać za zło zgwałcenia dziecka. Tu już zapadła pewna konsternacja - okazało się, że złem jest krzywdzenie słabszych. Więc jednak istnieje obiektywne zło? A skoro istnieje - czemu nie wolno go nazwać? Bo zaboli tych, którzy je czynią?

Pisałam kilka dni temu - w dzisiejszym świecie pojęcie dobra zostało zastąpione przez przyjemność. Zatem to co jest przyjemne jest "dobre", to co jest nieprzyjemne staje się "złem". W tym ujęciu - nowe "dobro" i "zło" - rzeczywiście są względne. Tyle, że te pojęcia nie oznaczają tego, co dawniej. I znów pozostaje zapytać - czy ortopeda nastawiajacy zwichnięty staw (zdecydowanie nieprzyjemny zabieg) postępuje źle? Czy powinien podać jedynie środki przeciwbólowe, aby usunąć nieprzyjemność, bo zwichnięcie też w końcu boli? Pytanie jest absurdalne, ale tylko jeśli pytam o chirurga. W życiu społecznym takie postępowanie jest normą i przejawia się w postaci tolerancji i poprawności politycznej.

Trzeba sobie chyba w końcu zdać sprawę, że tolerancja i poprawność polityczna nie tylko nie wynikają z Ewangelii i zasady miłości bliźniego, ale są z nią z gruntu sprzeczne. Trzeba sobie dokładnie uświadomić, że miłość i szacunek dla drugiego człowieka nie wymaga zgadzania się na każdy jego pomysł, choćby najgłupszy ani uznawania każdego jego działania za dobre czy uprawnione. Trzeba odróżnić osąd dotyczący czynów od osądu drugiego człowieka, którego serca nigdy nie znamy.

Trzeba raz na zawsze uznać, że chrześcijanin NIE MOŻE być tolerancyjny w sposób, w jaki rozumie się obecnie to pojęcie. Nawet jeśli zostanie uznany za fanatyka czy faszystę. To kolejna broń obrońców tolerancji - oba pojęcia kojarzą się fatalnie. Z pewnością fanatyzm i faszyzm były w przeszłości przyczynami wielkiego zła. Tyle, że ani jedna ani druga etykietka nie jest prawdziwa w odniesieniu do tego, czego domaga się Kościół. Zdecydowanie bardziej pasuje do działań takich jak opisane w artykule Przemysława Kucharczaka:

Każdy student, który w przemówieniu na zakończenie szkoły wypowie słowo „Jezus”, zostanie natychmiast aresztowany i spędzi sześć miesięcy w więzieniu – orzekł sędzia Samuel B. Kent. To nie żart, tylko wyrok w procesie z 1995 r. w amerykańskim stanie Teksas.

Teraz pytanie - macie pomysł, jak się przed tym bronić? Bo obecny protest działa raczej odwrotnie... Jak pokazać ludziom absurd takiego myślenia? Bo to chyba podstawa wszelkich działań...

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 24.11.2024

Ostatnio dodane