Wakacje

dodane 06:59

30.05.2011

Opuszczenie Boliwii kosztowało mnie. Po pierwsze trudne było moje pożegnanie z ludźmi z parafii, którzy boją się, że moje wakacje zamienią się w ucieczkę, że już do nich nie wrócę. To chyba charakterystyczne dla Boliwijczyków, że wyjazd do Stanów Zjednoczonych,  podświadomie, uważają  za rozstanie, a nie za wycieczkę, wakacje. USA to kraj aspiracji, meta dla marzeń, a dla wielu też nowa ojczyzna. W mojej parafii dużo rodzin ma synów lub córki, choć częściej synów, w USA. Jak się wydaje, pozostałe rodziny mają kogoś w Hiszpanii. I tak pielgrzymują Boliwijczycy po świecie jak niegdyś Polacy. Rozbite rodziny, dzieci wychowujące się bez ojców lub bez matek. Matki, które do końca życia nie zabliźnią rany rozstania, nawet za cenę regularnie przesyłanych pieniędzy.

Jadę do pewnej parafii latynowsko – angielskiej w stanie New Jersey. Będę zastępował proboszcza, kolegę, który w tym czasie pojedzie na swoje wakacje do Polski. W pewnym sensie jest to misja w pośrodku mojej misji. Na nowo będę pracował z latynosami, tylko że w innym miejscu. W ten sposób poznam emigracyjny kawałek duszy południowo-amerykańskiej.

Po drugie, opuszczenie Boliwii kosztowało mnie, gdyż musiałem opłacić jakieś abstrakcyjne podatki. 25$ opłaty lotniskowej – typowe dla krajów Ameryki Południowej. Dodatkowo ponad 30$ pochłonął tzw. Podatek od Wyjazdu Lotniczego za Granicę. Piękny absurd. Ten podatek płacą tylko ci, którzy w Boliwii mieszkają już dłużej niż 3 miesiące, którzy mają KartęObcokrajowca, którą zdobyli kosztem ok. 200$, chodząc od policji kryminalnej do Interpolu, przedstawiając rachunki za prąd i zostawiając odciski 10 palców obu rąk w dokumentach, których spożądzanie daje pracę setkom urzędników łakomych na łapówkę. Niestety w Boliwii funkcjonuje ciągle mentalność postkolonialna – odbić się na obcokrajowcu, oszukać obcokrajowca, ewentualnie, okraść obcokrajowca. Ja nieuniknienie padam ofiarą tych manipulacji. Na szczęście, jak dotąd, daję się wykorzystać tylko w formie kontrolowanej. Pewnej niedzieli ukradli mi komórkę z biurka w pokoju. Przebili siatkę w oknie i włożyli rękę przez uchylone okno. Straciłem wszystkie moje telefony z Polski. Dałem się też naciągnąć kilka razy na pożyczenie pieniędzy, o których wiem, że nigdy ich nie odzyskam. A pewnego dnia do kancelarii przyszło małżeństwo. Poprosili o radę duchową. Zaczęli od ofiarowania mi prezentu w postaci torby pełnej skórzanych portfelików, które sami produkują. Potem powiedzieli o swojej nędznej sytuacji materialnej. Portfeli nikt nie chce od nich kupować. Zrozumiałem, że słowo “prezent” muszę postawić w cudzysłów, to znaczy, że muszę za niego zapłacić. Wybrałem więc kilka portfelików i zapytałem o cenę. Zażądali więcej niż bym zapłacił na rynku. Zdenerwowałem się, że kiedy mają już kogoś, kto chce im pomóc, próbują go jeszcze wyzyskać. To jest właśnie mentalność postkolonialna, która przejawia się także w rzeczonym Podatku od Wyjazdu Lotniczego za Granicę (Impuesto a las Salidas Aéreas al Exterior).

A teraz siedzę sobie na lotnisku w Miami. Czekam na połączenie. Przez okno podziwiam startujące co chwilę samoloty. Będę kończył lekturę książki Paolo Coelho “El vencedor esta solo”. Książkę dostałem od Reginy – włoskiej wolontariuszki, która wyjeżdżając z Boliwii, zostawiła mi swoją bibliotekę.

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 29.04.2024