Nowe twarze

dodane 18:38

 

30.01.2011          

W ostatnim tygodniu przeżyłem coś w rodzaju przyspieszenia egzystencjalnego. Porzuciłem mój wygodny kącik w domu biskupa i przeniosłem się na parafię Piusa X. Żal mi było rozstawać się z tym miejscem, gdzie spędziłem trzy genialne miesiące robiąc to, co lubię najbardziej, czyli ucząc się i wypoczywając.  Pod koniec mojego pobytu u biskupa zacząłem już nawet wygrywać w tę inteligentną grę w karty.

Na parafii przystosowałem sobie mały pokoik do mieszkania. Przez pierwsze dni miotałem się nie wiedząc od czego zacząć pracę. W domu malarze, w ogrodzie bałagan, w kancelarii same znaki zapytania. Przy kościele cały dzień się ktoś kręci. Mamy parafialną bibliotekę, która działa bardziej jak świetlica dla dzieci i dla osób starszych. Panie wyszywają, budują koszyki z patyków, dekoracje. Obok biblioteki gabinet dentystyczny, który też należy do parafii, choć pracują w nim na własny rachunek dwie panie doktor. Popołudniami w salkach katechetycznych gromadzi się grupa „Radość”. Składają się na nią tańczące emerytki. Obecnie w programie mają naukę rockandrola. Wreszcie wieczorami przychodzi młodzież, katechiści, którym sumienie nie pozwala spokojnie zasnąć i chcą dowiedzieć się czegoś więcej o swojej wierze. Przygotowują program katechezy dla dzieci i młodzieży i program formacji dla samych siebie. Podziwiam ich zapał.

W niedzielę miało miejsce oficjalne przejęcie parafii. Przyjechał ks. biskup. Przybyli księża jezuici, którzy pracowali tu ponad 30 lat. Zostawili bardzo zżytą i spontaniczną wspólnotę. Na kazaniu co chwilę ktoś się wyrywał i głośno potwierdzał słowa biskupa albo dawał odpowiedź kiedy biskup zawieszał głos w tonie pytania.  Odnowiłem przed ludem przyrzeczenia kapłańskie, wymieniłem uściski z poprzednimi dwoma proboszczami i ogólnym aplauzem zostałem zatwierdzony na nowego duszpasterza.

Na wieczór biskup zaprosił mnie na kolację i karty. Do stałego grona graczy dołączył pewien kamilianin, Włoch, który pomaga biskupowi w organizowaniu duszpasterstwa chorych. Dawniej był zawodowym miotaczem kuli. Ostatnio stracił nogę, ma protezę. Nie opuszcza go jednak radosny humor i cięty dowcip. Choć w karty przegrałem, cieszyłem się z tego spotkania.

Poprzedni proboszcz parafii nie zostawił mi żadnego wzniosłego przesłania, wskazówki, pouczenia. O cokolwiek go pytałem, wzruszał ramionami w geście bezradności i odpowiadał: to zależy od ciebie. Raz tylko, w zakrystii przed mszą, przypomniał mu się dowcip o życiu proboszcza. Któregoś razu proboszczowi zginął parasol. Kilkakrotnie ogłaszał w kościele o swojej zgubie, ale nikt się nie zgłaszał, żeby ze skruchą oddać proboszczowi jego własność. Dlatego postanowił poruszyć temat na kazaniu przebiegając tematykę dziecięciu przykazań. Pierwsze: Nie będziesz miał bogów… ważniejszych niż parasol. Drugie: Nie będziesz brał imienia Pana Boga… ani przysięgał fałszywie, że nie widziałeś parasola. Trzecie: Pamiętaj, żebyś dzień święty… i jak chcesz przyjść do kościoła, jeśli na sumieniu masz parasol? Czwarte: Czcij ojca i matkę… a co z czcią proboszcza, jeśli parasol się nie znalazł? Piąte: nie zabijaj. A jaką krzywdę wyrządzasz proboszczowi, jeśli mu nie oddasz parasola? Szóste: … acha, już wiem gdzie zostawiłem parasol.

Uroczysta msza z udziałem ks. biskupa

 

 

Parafianie sa bardzo dobrzy

 

nd pn wt śr cz pt sb

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

Dzisiaj: 03.05.2024