rodzina
Jezus Chrystus – fundamentem rodziny
dodane 2019-12-16 12:41
To już ostatnie dni przed uroczystością Narodzenia Pańskiego. Dni świąteczne są dniami, które pragniemy przeżywać w gronie najbliższych, w rodzinie. Jest to naturalne pragnienie, gdyż rodzina jest w życiu człowieka czymś naturalnym. Wierzymy, że Bóg stwarzając człowieka, stwarzając go na obraz Boży – na obraz Boga w Trójcy Jedynego, stwarzając go jako mężczyznę i niewiastę, powołał go do życia w jedności rodzinnej. Dlatego naturalny związek mężczyzny i kobiety w Kościele został ustanowiony sakramentem – małżeństwem. Warto pochylić się dziś nad tym sakramentem i szerzej – nad rodziną.
Boże Narodzenie – Bóg Jezus Chrystus, syn ziemskich małżonków Maryi i Józefa a zarazem Syn Boży ukazał się światu ponad 2000 lat temu w rodzinie. Warto więc pochylić się nad prawdą o rodzinie, o małżeństwie, o jej znaczeniu w obliczu obecnej rzeczywistości. Rzeczywistości, gdzie młodzi nie widzą już wielokrotnie potrzeby zawierania sakramentu małżeństwa zakładając z góry możliwość rozejścia się. Widzimy więc wokół nas wielu młodych, żyjących w związkach niesakramentalnych. Dziecko w takich związkach jest wielokrotnie przeszkodą – słychać głosy domagające się legalizacji zabijania ich przed narodzeniem. Wzrasta także ilość dzieci w Domach Dziecka. Pojawiają się dyskusje o jednopłciowych związkach partnerskich i adopcji dzieci przez te pary. Jest to już rezultat fałszywego pojmowania wolności wynikającego z braku wiary w objawienie się Jezusa Chrystusa – Boga. Jakże aktualne są dziś słowa Świętego Jana Pawła II do rodzin w Szczecinie w 1987 r., który publicznie wówczas nauczał: „Chrystus – znak, któremu się sprzeciwiają. Drodzy bracia i siostry, czy ten “sprzeciw” nie idzie również, a może nawet przede wszystkim, poprzez tę wielką i podstawową zarazem dziedzinę życia ludzkiego, życia społecznego, życia narodowego, jaką jest właśnie małżeństwo i rodzina? Czy tutaj nie doznajemy zarazem w szczególnej mierze zagrożenia? Tej moralnej klęski, którą ponosi człowiek: kobieta, mężczyzna, dzieci! A zarazem społeczeństwo, a zarazem naród. I państwo też. Nie można “rozchwiać” tej “małej” wspólnoty, może słabej, może niewystarczającej, która jednak jest u korzenia wszystkich wspólnot, ażeby całe życie społeczne i narodowe nie doznało strat i szkód niepowetowanych.”
Papież nazywa ten stan rzeczy moralną klęską człowieka, klęską mężczyzny, i kobiety, i dzieci. Dlaczego tak się dzieje? Bo człowiek sam dla siebie chce być bogiem, a takie życie wbrew przykazaniu „Nie będziesz miał cudzych bogów przede Mną” prowadzi do klęski człowieka. Bez Boga, człowiek może zrobić już wszystko. I tak się już dzieje. Rośnie już nowe pokolenie, w którym dzieci wzrastają w rodzinach niepełnych – często bez wzoru pełnej rodziny, często bez wzoru ojca. W rodzinach, bez odniesienia się do Boga. Rodzice wyrażają zgodę dzieciom na nieuczestniczenie w lekcjach religii. Dzieci, za zgodą wielu rodziców, nie uczestniczą w praktykach religijnych, w tym często w niedzielnej Eucharystii. Dzieci będą naszymi następcami, gdzie nie jest już trudno dostrzec, jaki los czeka następne, żyjące w ten sposób pokolenia.
A ci co uwierzyli – małżonkowie, klęcząc przed ołtarzem w dniu ślubu, czyż nie mówią: „Nie opuszczę cię aż do śmierci”. Tak mówi mąż do żony i żona do męża. Tak mówią razem wobec majestatu Boga żywego. Wobec Chrystusa. Czyż słowa te nie współbrzmią głęboko ze słowami Jezusa: „Do końca umiłował”? Słowa te wyrastają z Eucharystii i do niej prowadzą, która jest źródłem i szczytem życia chrześcijańskiego. Ludzka miłość „aż do śmierci” musi się głęboko zapatrzeć w tę miłość, jaką Chrystus do końca umiłował. Każdy więc z małżonków powinien tę Chrystusową miłość uczynić swoją, ażeby sprostać treściom małżeńskiej przysięgi: „Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci”. A także sprostać zobowiązaniu przyjęcia z miłością i po katolicku wychowania potomstwa, którym ich Bóg obdarzy.
Cóż więc mamy dzisiaj czynić? Św. Jan Paweł II podczas wspomnianej pielgrzymki pouczał: „… trzeba często wracać do tych świętych tekstów sakramentalnej liturgii małżeństwa, Mszy św. dla nowożeńców, Mszy św. na jubileusz małżeński, odczytywać je, rozważać… Są to słowa żywota…”. Zwrócił wówczas uwagę m.in. na słowa listu św. Pawła, który na kryzysy w małżeństwie dawał receptę: „Obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie wzajemnie, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy!” (Kol 3,12-13). Niech więc rodzinna wigilia Bożego Narodzenia będzie okazją do wypełnienia tego Słowa.
Pamiętajmy też, że przede wszystkim trzeba postawić na Prawdę, na Jezusa Chrystusa. O Nim przypomina mi przeżywane kolejne w moim życiu Boże Narodzenie, bo Jezus Chrystus jest Drogą, Prawdą i Życiem, jest trwałym fundamentem, na którym opiera się zdrowa rodzina.
Zbigniew Stachurski