Nowa kategoria

Nowy post

dodane 22:14

Popróbuję się zastanowić nad tym, czy organem, w który Bóg wyposażył każdego, zdrowego człowieka – rozumem – można dotrzeć do praw,

 „Prawo dla człowieka jest ustanowione przez Boga - Stworzyciela człowieka, który jest jedyną autoryzowaną Osobą do ustalenia owego Prawa.” Przeczytane na stronie: http://www.zbawienie.com/oskarzenia_Boga.htm

Tych parę słów brzmiących mocno i narzucających czytelnikowi, jedyne źródło praw, którym powinien się w swoim życiu podporządkować, obudziło we mnie – uśpioną – przekorę. Zaraz, po przeczytaniu tegoż począłem się zastanawiać nad tym, czy człowiek sam, obdarzony boskimi, naturalnymi darami, nie był w stanie, opracować i wdrożyć odpowiednich reguł umożliwiających zgodne i godne życie w grupie?  Czy koniecznie potrzebował i czy oczekiwał, czy domagał się od Boga podyktowania mu, swego rodzaju wytycznych, do współżycia, które spodobało by się Panu, które zaspokajało by Jego oczekiwania i spełniało postawione przed ludźmi wymogi?   

 

Popróbuję się zastanowić nad tym, czy organem, w który Bóg  wyposażył każdego, zdrowego człowieka – rozumem – można dotrzeć do praw, których przestrzeganie wystarczyłoby do uniknięcia konfliktów i znośnego współżycia w skupiskach ludzkich, i do podtrzymania gatunku – także? To tak, jakbym próbował dojść do dwóch przykazań miłości i dekalogu, bez przekazanych Mojżeszowi kamiennych tablic. Zważmy, że Bóg w swym dziele tworzenia, nie ograniczył się, li tylko do materii i kształtu, lecz tym swoim tworom wraz z tchnieniem życia – poza wspomnianym rozumem – dodał zmysły, uczucia i cechy – każdemu gatunkowi inne. Niektóre gatunki, te właściwości wykorzystują we współżyciu – według ludzkiego postrzegania – nieświadomie. Czy aby? – Tak do końca, nie jesteśmy tego pewni.  

 

My ludzie, których Bóg  obdarzył świadomością powinniśmy wiedzieć, że posiadane zmysły, uczucia i cechy, które – z grubsza biorąc – można nazwać instynktem samozachowawczym, nie są cechami nabytymi, lecz wrodzonymi, przynależnymi z racji stworzenia. Takimi cechami są przywiązanie rodziców do swoich dzieci  i dzieci do swoich rodziców, to – ujmując ogólnie – fizyczny i uczuciowy pociąg jednej osoby do drugiej, nie koniecznie dla podtrzymania gatunku, czyli nie koniecznie w celach rozrodczych – nazywane miłością, przyjaźnią, sympatią. Tuż zaraz za tymi cechami – nazwijmy je sprzyjającymi, przyjemnymi, a czasem przynoszącymi człowiekowi rozkosz – stoją cechy im przeciwstawne, czyli – wrogość, nienawiść, wzgarda, czy antypatia. Niestety. Na pytanie: Skąd ich ród?  Nie odpowiem. Musimy się zadowolić samą pewnością ich istnienia i ludziom szkodzenia.

 

 

Można by sądzić, że człowiek – podobnie jak inne gatunki – początkowo nie zauważał, nie przywiązywał wagi, nie próbował wykorzystać, tych właściwości, jako pomocnych w  uładzeniu międzyludzkich stosunków. Jednak różnorodność zachowań poszczególnych jednostek w grupie – nieporozumienia, konflikty, zadawanie sobie nawzajem bólu, a także śmierci i związane z nimi skutki w postaci kalectwa, cierpienia – sprawiały, że uciążliwość współżycia, potęgowała się wraz ze wzrostem liczebnym grupy. To w konsekwencji przyczyniało się do wzrostu niezadowolenia i negatywnych reakcji. Współżycie stawało się nieznośne. – Zdarzało się i – co gorsze – nadal się zdarza, że w zbiorowościach większość ludzi była, czy też, nadal jest terroryzowana, przez silną, nie liczącą się z nikim i z niczym mniejszość i żyła, czy też nadal żyje w ciągłym strachu. Gdy jednak cierpienie i strach osiąga – swego rodzaju – apogeum wówczas występują bunty, rewolucje, powstania uciśnionych przeciwko ciemiężcom. Zdarza się, że w wyniku buntów następowała zmiana mniejszości wiodącej. Gdy zwyciężali buntownicy, to po pewnym czasie oni stawali się ciemiężcami.

 

Wydaje mi się, że już teraz, po uwzględnieniu ludzkich właściwości i uciążliwości występujących we współżyciu zbiorowym mogę posądzić rodzaj ludzki o zauważenie tych uciążliwości, podjęcie prób poprawienia swego życia i złagodzenia ich występowania – czyli wyeliminowania z życia przemocy, zadawania bólu i cierpienia. Że moje posądzenie nie jest bezpodstawne niech zaświadczą dowody historyczne. Z danych encyklopedycznych dowiadujemy się, że pierwsze reguły prawne powstawały w Mezopotamii ponad cztery tysiące lat temu. A więc ponad tysiąc lat przed przekazaniem Mojżeszowi, przez Boga kamiennych tablic z dziesięciorgiem przykazań. I z tego właśnie mógłbym wysnuć wniosek, że do opracowania sobie reguł umożliwiających zgodne i godne życie, człowiekowi wystarczyłoby „wyposażenie” otrzymane od Boga w samym dziele stworzenia.

 

A jednak – stało się, jak się stało. Bóg sam, nie zważając na owoce, ludzkich zmagań z uciążliwościami, poprzez ręce Wybranego człowieka – Wybranemu Ludowi – przekazał swoje wytyczne, dla całego rodzaju ludzkiego. Dlaczego? – Być może dlatego, że uznał ludzkie poczynania, za nieskuteczne i nie wystarczające, dla polepszenia relacji międzyludzkich, jak również między ludźmi, a Samym Sobą?

 

Na pewno w tym miejscu znajdą się tacy, którzy z przekąsem zapytają: Cóż z tego, że Bóg dał ludziom swoje przykazania, skoro i tak nie może wyegzekwować ich przestrzegania? Co prawda, to prawda. Nawet nie wszyscy mają możliwość ich poznania – dopowiem. Do tego wszystkiego, inni dorzucą – a ludzie, jak wodzili się za łby, tak nadal się wodzą, jak zadawali sobie, nawzajem ból, tak nadal zadają. Ale? Ale to już nie z winy Boga – odpowiem, ucinając dalszą, ewentualną dyskusję nieukontentowanych z istniejącego status quo. Przecież nic – poza cechami przeciwstawnymi cechom sprzyjającym dobremu współżyciu – w  przestrzeganiu przykazań i ich rozpowszechnieniu, nie stało na przeszkodzie. Co? Może Pan Bóg powinien tablice dostarczyć każdemu do jego wigwamu?

 

Trochę się uniosłem zachowaniem, co niektórych. Pan Bóg jednak się nie uniósł. Wykazał się wielką wyrozumiałością, dla człowieka żyjącego w środowisku, w którym – niemal – wszędzie czyhały na niego zagrożenia. Śmiem powiedzieć, że na pewno współczuł człowiekowi widząc jego niedolę i cierpienie z którymi się na co dzień spotyka. Być może boleje nad ludzkim losem, którego – niestety – mimo swojej mocy, nie może odmienić. Na pewno Bóg wiedział, też o tym, że ludzie wyrzucają Mu pozostawienie ich samych, ze złem i bezsilnością wobec niego.

 

Kto wie? Może wcielenie się Syna Bożego w człowieka i doświadczenie wszystkiego, co może spotkać zwykłego człowieka, nie było aktem poświęcenia się Boga dla człowieka, aby człowiek uzmysłowił sobie, że istniejący porządek rzeczy, nie wynika z boskiej niedoskonałości, lecz jest wynikiem nieustannie toczącej się walki dobra, ze złem. Walki w której uczestniczy, również sam człowiek. I to od człowieka w dużej mierze zależy, kto w danej chwili będzie zwycięzcą. I właśnie ta możliwość uczestniczenia wyróżnia człowieka spośród innych gatunków żyjących na ziemi. To jest to boskie podobieństwo, które pozwala człowiekowi wpływać na wynik walki. I to do tego potrzebne są Boskie Przykazania.

 

Pośród nas jest wiele kontestatorów istnienia Boga Stwórcy. I nie można, a w każdym bądź razie, nie powinno się nikomu zabraniać postrzegania i odbioru istnienia – jako takiego –  według swoich możliwości zmysłowych. I to, czy w tym postrzeganiu istnienia znajdzie się miejsce dla istnienia Boga, niech będzie osobistą sprawą każdego z nas. Ale niech w końcu ci nie dostrzegający wokół siebie Boga, poprzestaną wciskać innym, że światopogląd naukowy, automatycznie jest światopoglądem, nie uznającym istnienia Boga. Powiedział bym, że wiara w istnienie Boga powinna się umacniać wprost proporcjonalnie do zdobywania wiedzy. – Ale to już nie ma nic wspólnego z prawem boskim. Zapytam jednak. Czy przestrzeganie dwóch przykazań miłości i dekalogu wystarczyłoby do zgodnego i godnego współżycia w grupie?  

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 29.04.2024

Kategorie