OJCIEC PIO W ŻYCIU KSIĘDZA GABRIELA AMORTHA

dodane 22:07

Przez dwadzieścia sześć lat, od 1942 do 1968 roku, czyli do samej śmierci Ojca Pio,ks. Gabriele Amorth, kapłan paulista, który uchodzi za cieszącego się obecnie największym autorytetem włoskiego egzorcystę, udawał się do San Giovanni Rotondo z pielgrzymką do Świętego z Gargano.

12345.jpg

KSIĄDZ AMORTH OPOWIADA
Przez dwadzieścia sześć lat, od 1942 do 1968 roku, czyli do samej śmierci Ojca Pio,ks. Gabriele Amorth, kapłan paulista, który uchodzi za cieszącego się obecnie największym autorytetem włoskiego egzorcystę, udawał się do San Giovanni Rotondo z pielgrzymką do Świętego z Gargano.

Zanim jeszcze wszedł w tę tak trudną i nadzwyczajną „specjalizację" duszpasterską, ten kapłan pochodzący z regionu Emilia-Romania, ekspert od mariologii, czuł się zafascynowany postacią świętego zakonnika.

Dwadzieścia sześć lat odwiedzin, rozmów, przyjaźni pozwoliło mu zgromadzić prawdziwy skarbiec wspomnień i doświadczeń. Skarbiec, z którego nie mogliśmy nie zaczerpnąć w naszym opowiadaniu o tak szczególnym aspekcie życia Francesco Forgione, biorąc również pod uwagę tę typową dla „specjalisty" wrażliwość ks. Amortha.

Posłuchajmy ks. Amortha: Jest pewne, że Ojciec Pio, jako dziecko musiał od razu walczyć ze złym duchem, choć nie możemy podać konkretnych dat. Jednak odkąd zaczął wchodzić w perspektywę życia zakonnego, od czasu, gdy miał słynną wizję giganta, do której przywiązywał dużą wagę, aż do śmierci, przez wszystkie dni był bity przez złego ducha.

Przez wszystkie dni za wyjątkiem jedynie pierwszych dni po otrzymaniu widocznych stygmatów. Kiedy natomiast miał je niewidoczne, to również w tym okresie przez wszystkie dni był bity przez złego ducha.

 

pio_padre2_qjsD94c0_6t_big.jpg

 

I przez wszystkie dni miał też objawienia albo Pana Jezusa, albo Matki Bożej.Te rewelacje mogą wydawać się bulwersujące w świecie i środowisku kulturalnym,w jakim żyjemy, negującym a priori możliwość konkretnej ingerencji istot duchowych w świat i codzienne życie.

A jednak ks. Amorth w tej kwestii wydaje się stanowczy: Przez wszystkie dni. Raz zły duch uderzył go głową o ziemię i trzeba mu było założyć szwy na łuku brwiowym. Bił go przez wszystkie dni.
„Ojciec kłamstwa" - opowiada kapłan - starał się na wszystkie sposoby, przede wszystkim nieuczciwe, gdyż sama przemoc nie wystarczała, przełamać opór swego nieprzyjaciela.
Chcąc sprawić, by jego obecność była postrzegalna zmysłami, szatan ucieka się do jakiegoś wyglądu, który odpowiada temu, co zamierza wywołać: lęk, zwiedzenie, oszustwo. Wskazaliśmy już, że Ojciec Pio od wczesnego dzieciństwa doświadczał wizji niebieskich, tak iż uważał je za coś właściwego wszystkim.

Ale widział także złe duchy, niemal zawsze w przerażających postaciach, które budziły w nim głęboki strach. I przez całe życie widział twarz okrutnego nieprzyjaciela pod rozmaitymi postaciami, w których zawsze była obecna zła osoba, choć szata dostrzegalna zmysłami nie była rzeczywistą szatą jego czysto duchowej natury.


A poza tym te oszustwa szatana! - opowiada egzorcysta. - Istotne jest przede wszystkim to, czego doświadczył w Venafro. Szatan mu się ukazywał - zawsze mu się ukazywał w budzącej przerażenie postaci - ale tam ukazał mu się także pod postacią Pana Jezusa, Matki Bożej.

I również później tak czynił. Ukazał mu się pod postacią jego przełożonego i kierownika duchowego, wydawał mu polecenia. A Ojciec Pio w danej chwili ulegał urokowi. Potem zaczynał się pytać:, Ale czy to możliwe, że ojciec mi powiedział, abym tak i tak zrobił... Nie! Ależ skąd! Nigdy tego nie powiedziałem! Dziwił się, zdumiewał. Czasem ukazywał mu się także pod postaciami nagich i prowokujących dziewcząt, kiedy chciał go kusić w sprawach czystości.

Szatan jest samym duchem, a więc nie ma ciała i jeśli chce stać się zmysłowo postrzegalnym, musi przybrać jakieś fałszywe ciało. Dotyczy to także aniołów, ponieważ są aniołami. Podobnie zły duch ma przecież naturę anielską.
My widzimy tak piękny, tak typowy przykład Świętego Rafała, który aby móc towarzyszyć w podróży synowi Tobiasza, przybiera fałszywą postać młodzieńca ubranego w strój wędrowca. A na końcu mówi: „Wam wydawało się, że jadłem, że spałem". Wszystko to było nieprawdą, jednym wielkim przedstawieniem, nie potrzebował się żywić.


W każdej opowieści głęboko przenikniętej metafizyką pojawiają się ciągłe przejścia od świata dotykalnego do nadprzyrodzonego lub przynajmniej nadnaturalnego.
Jest to panorama pełna wizji ekstatycznych i objawień, delikatna i straszliwa gra dla bohatera, trapionego wątpliwościami co do rzeczywistej tożsamości osoby,która kryje się za daną wizją.

 

images2_xk_medium.jpg

 

“Podajcie mi moją broń – mówił Ojciec Pio, gdy czuł, że traci siły  w walce ze złem. – Tym się zwycięża szatana – wyjaśniał, biorąc  do ręki różaniec”
A poza tym bardzo wymowna jest - tłumaczy ks. Amorth - metoda, za pomocą której Ojciec Pio odróżniał objawienia prawdziwe od fałszywych. Ta zasada jest fundamentalna, ponieważ uczy nas jej św. Teresa z Avila, która była wielką znawczynią w dziedzinie mistyki. A Ojciec Pio w pełni to potwierdza w swoim doświadczeniu, choć prawdopodobnie nigdy nie czytał św. Teresy z Avila.Potwierdza to w pełni ten sam sposób postępowania. Ale na czym polegał ten „system" odróżniania objawień „prawdziwych" od tych wywołanych sztucznie przez Ojca kłamstwa, aby oszukać przeciwników, których się bał?


Święta Teresa z Avila mówiła już w swoich czasach, że zauważyła, iż kiedy ukazywali się jej Pan Jezus albo Matka Boża naprawdę, zrazu miała poczucie zmieszania. Potem, po skończeniu objawienia, pozostawał w niej głęboki pokój, pogoda ducha.

A my widzimy to we wszystkich objawieniach, wystarczy wspomnieć choćby Zwiastowanie. Anioł mówi od razu do Maryi: „Nie lękaj się".
Albo w Fatimie - Matka Boża mówi od razu do dzieci fatimskich: „Nie lękajcie się".

To znaczy, kiedy objawienie jest prawdziwe, z miejsca wywołuje zmieszanie.Potem natomiast zostawia wrażenie spokoju. Dokładnie na odwrót dzieje się w przypadku fałszywych objawień.

Kiedy Ojcu Pio - a to samo zdarzało się św. Teresie z Avila - zły duch ukazywał się pod postacią Pana lub Matki Bożej, od razu czuli się szczęśliwi. Potem, po skończeniu widzenia, mieli poczucie goryczy, smutku,przygnębienia. Właśnie po tym rozumieli, że objawienie było fałszywe. Nie był to rzeczywiście Pan, tylko zły duch przebrany za Pana.


Są dwa tajemnicze wydarzenia, które rozegrały się, gdy miał około piętnastu lat,zaraz po wstąpieniu do ojców kapucynów. O jednym zawsze opowiadał: wizja giganta, walka z gigantem i ta tajemnicza postać, którą - jak się wydaje - był Jezus Chrystus. Niektórzy mówią, że chodziło o św. Michała Archanioła, a on sam nigdy nie powiedział, kto to był, ale według mnie to Jezus Chrystus rzekł mu wtedy:
„Będziesz zawsze walczył przeciw niemu, zawsze go pokonasz, z moją pomocą. Ja będę ci zawsze pomagał". I rzeczywiście niezliczone są świadectwa tej walki z gigantem, walki codziennej.


Każdego dnia walczył przeciw szatanowi, wyrywał mu dusze, walczył z szatanem,który był obecny w osobach. Przeprowadził także kilka egzorcyzmów, ale niezbyt wiele.Przede wszystkim walczył o uwolnienie dusz z grzechu, a więc jego walka z szatanem była walką rzeczywistą. A wszystko to ma związek z pierwszym epizodem, wizją i walką z gigantem.


Ale jest także drugi epizod, którego on nigdy nikomu nie wyjawił. Choć w swoich pismach do kierowników duchowych pisze o „epizodzie, który pozostaje tajemnicą między mną a Bogiem". Wiem jednak, że ten epizod ukazał mu jego wielką misję.
Wielką misję! Otóż myślę - i uważam za rzecz fundamentalną, - że w tej wizji Pan przedstawił mu jego przyszłą misję, i w tej jego przyszłej misji absolutnie
najważniejsze miejsce zajmowała posługa spowiedzi. I pomyśleć, że nie chciano mu na nią zezwolić!


Ten, który był największym spowiednikiem naszego stulecia, miał na początku tę cechę, że nie dano mu pozwolenia na spowiadanie. I pomyśleć, że w ciągu dwóch lat on, który o nic nigdy nie prosił, napisał trzynaście listów do swego przełożonego prowincja In ego, błagając go, by mu dał władzę spowiadania. Potem jego przełożony prowincjalny, który był także jego kierownikiem duchowym, znał go dobrze, miał jakąś trudną sprawę do rozstrzygnięcia i zwrócił się do Ojca Pio,aby pomógł mu ją rozwiązać. On mu ją rozwiązał tak dobrze, że nie miał już więcej wątpliwości i dał mu władzę spowiadania.

 

tr07_W9_medium.jpg

 

Po trochu bał się o jego zdrowie, a po trochu lękał się o jego przygotowanie. Wykształcenie w szkole zdobył, bowiem bardzo pośpiesznie z powodu wojny. Nigdy nie błyszczał, jako uczeń i nigdy nie widziano go uczącego się. Nigdy.

Kiedy wchodziło się do jego pokoju, zawsze był na kolanach i płakał nad Męką Pana.Nie ma więc wątpliwości, że był kimś, kto od dziecka aż do śmierci nieprzerwanie rozmyślał nad Męką Pana, wylewając wiele łez. Na przykład w Venafro - gdzie uczył się oratorstwa, gdyż myślano, że zostanie kaznodzieją, aby głosić misje ludowi, - kiedy ktoś wchodził do jego celki, często zastawał go klęczącego na ziemi i płaczącego. Rozważał Mękę Pańską.

Nigdy go nie widziano uczącego się, jednak nigdy nie był nieprzygotowany. Kiedy go pytano, zawsze odpowiadał. Choć nie w sposób błyskotliwy.

Zatem z tych dwóch powodów, trochę z racji zdrowia, trochę z obawy o niewystarczające przygotowanie, potrzeba było dwóch lat, żeby dać mu pozwolenie na spowiadanie. Nie mówiąc już o tym straszliwym okresie, w którym przez trzy lata został zawieszony w prawach spowiadania.
Były to lata, w których zakonnik stał się przedmiotem czegoś, co a posteriori wydaje się niewytłumaczalnym prześladowaniem ze strony ludzi Kościoła. Ale jeśli zastosujemy do tej historii dwojakie „sito" interpretacyjne - albo to epickie,mówiące o walce do ostatniego tchnienia między zakonnikiem a upadłym aniołem,albo to biblijne, mówiące o okrutnej próbie, jakiej został poddany Hiob z woli Boga, dumnego z jego wierności - to także (ta historia) nabiera nagle sensu, staje się zrozumiała.


Dzieło diabelskie, nie ma wątpliwości. Pan posłużył się tym, Pan posługuje się wszystkim dla swej chwaty. To jego ogromne cierpienie... On czuł nade wszystko potrzebę dusz. Ktoś jak on, kto otrzymał od Boga zdolność i moc wyrywania dusz szatanowi, a nie może tego czynić... a więc całe mnóstwo dobra niezrealizowanego... Dla niego było to ogromne cierpienie. Nie było to cierpienie tylko osobiste, powiedzmy, upokorzenie z powodu tego, że nie może spowiadać.
Doświadczał właśnie cierpienia z powodu potrzeby dusz, które pozostawały pozbawione jego pomocy. Przez trzy lata. I z pewnością był spowiednikiem absolutnie nadzwyczajnym. Posiadał charyzmaty znajomości sumień, zwłaszcza właśnie tę znajomość sumień. Ileż razy powtarzał, że idąc już do konfesjonału, wie, kto przyjdzie, co mu powie i co on ma mu odpowiedzieć. Tyleż razy widziałem osoby, które weszły do konfesjonału i nie otwarły ust, a wyszły pełne entuzjazmu i rozgrzeszone.

Inne osoby wchodziły do konfesjonału i nie otwarły jeszcze ust, a już zostały wyrzucone. Idź precz! A kiedy mówił: „Idź precz!", nic nie dało się zrobić.
Choćby ktoś próbował jakoś zaradzić, nie miał wyjścia. Jeśli ktoś na pytanie:, „Co zrobiłeś?", opowiedział coś niestosownego, w rodzaju: „Ach, Ojcze, zwyczajne błahostki...", słyszał w odpowiedzi:, „Jakie błahostki?! Idź precz".
W wojnie okopowej walczy się, aby zyskać choćby piędź ziemi, choćby kilka metrów. W swoim konfesjonale zakonnik walczył, aby wyrwać Przeciwnikowi jak najwięcej dusz. To była druga strona tej walki. Niewątpliwie. Mówił:, „Jeśli tak nie zrobię, te osoby się nie nawrócą".


Dwóch moich bardzo bliskich przyjaciół, Attilio Negrisoli i Nello Castello, dwaj kapłani, wielcy znawcy Ojca Pio, stale odbywali pielgrzymki z Padwy do San Giovanni Rotondo. Poza tym zbierali wyznania osób, które się spowiadały.
Opowiadały im one, jak potoczyła się spowiedź. Mieli więc duże oświadczenie spowiedzi Ojca Pio. I obliczyli, że jedna trzecia osób była odsyłana bez rozgrzeszenia, bo nie była przygotowana albo nie miała wystarczającego żalu,
skruchy bądź postanowienia zmiany życia.


Pamiętam mojego przyjaciela z Modeny, zresztą kolegę ze szkoły. Po wielu latach rozstania spotkaliśmy się tam, w San Giovanni Rotondo, i bardzo się ucieszyliśmy.On był tam już od dłuższego czasu. I co tydzień chodził do spowiedzi. W San Giovanni Rotondo obowiązywała jedna zasada. Jeśli ktoś wracał spowiadać się do Ojca Pio, to musiał odczekać tydzień, ponieważ przy takich rzeszach ludzi, które chciały się wyspowiadać, trzeba było wyznaczać kolejność.

Ten mój przyjaciel wiele razy podchodził i za każdym razem Ojciec Pio go wyganiał. Również, kiedy ja byłem w pobliżu scena się powtórzyła. Gdy odchodził, podszedłem do niego i zapytałem: „Rozgrzeszył cię?". „Nie, nie rozgrzeszył mnie". Potem dodał:, „Ale pozostanę tutaj, dopóki mnie nie rozgrzeszy". Wreszcie nadszedł ten dzień, gdy Ojciec Pio go rozgrzeszył. A potem mój przyjaciel dodał: „Tym razem rzeczywiście podjąłem poważne postanowienie... z prawdziwą powagą podjąłem postanowienie poprawy". I tym razem otrzymał rozgrzeszenie, widocznie wcześniej była jakaś przeszkoda, z którą nie umiał sobie poradzić.

 

jasnowi1.jpg

 


Była to druga strona szatańskich manifestacji, uderzeń, spisków, stale przeciw niemu organizowanych prześladowań i to z użyciem absolutnie nietypowych „narzędzi" ludzkich: ojca Agostino Gemellego i Elwiry Serritelli, ks. Maccariego i Giuseppiny Finocchi, biskupa Bortignona i ojca Faustino, człowieka od magnetofonów... Wojna jest brudnym interesem, tym bardziej, gdy przeciwnik od zawsze jest specjalistą od nieuczciwości i fałszywości. I Ojciec Pio był tego świadomy, jak relacjonuje ks. Amorth: Wiele razy mówił: „Za dusze trzeba płacić, za dusze trzeba płacić". To znaczy zbawienie dusz kosztuje, nie dostaje się go za darmo. I on płacił.Tak jak płacił również inny wielki spowiednik, całkowicie różny od Ojca Pio, Ojciec Leopold, spowiednik z Padwy, święty, również kanonizowany. Ojciec Leopold Mandić. Oskarżano go, że rozgrzesza wszystkich.

Tymczasem było zupełnie inaczej.

Dawał bardzo lekkie pokuty, ponieważ mówił: „Pokuty odprawiam ja". I odprawiał je naprawdę. To on brał na siebie ciężar rozgrzeszenia. Dwóch świętych, którzy mieli wyraźnie różną metodę rozgrzeszenia, jednak obydwaj byli wielkimi zbawicielami dusz. Miałem okazję rozmawiać z wieloma synami duchowymi ojca Leopolda, którzy zwykli się spowiadać u niego.


W tym okresie - mówimy o latach czterdziestych - Ojciec Pio, kiedy widział osoby przybywające z Padwy do San Giovanni Rotondo, mówił:, „Po co tu przyjeżdżacie do mnie, skoro macie ojca Leopolda! Idźcie do ojca Leopolda!".
Pięknie jest zobaczyć dwóch kapucynów, o tej samej formacji i tej samej duchowości, współczesnych sobie, bo zasadniczo są sobie współcześni, żyjących w tej samej epoce, spowiedników od rana do wieczora, ale spowiedników, którzy stosują dwie diametralnie różne metody. Dwaj święci i dwaj uświęciciele dusz.


Drogi Boże są liczne, nie ma jakiegoś jednego systemu. Pamiętam pewnego młodego kapłana padewskiego, który co roku spędzał miesiąc ferii u Ojca Pio. A widząc, jak on z wielką lekkością odsyłał penitentów bez rozgrzeszenia, pewnego roku wrócił do Padwy i uznał za właściwe być bardziej surowym niż zwykle, więc czasami nie dawał rozgrzeszenia. Kiedy przyjechał w lecie do San Giovanni Rotondo, Ojciec Pio go zaatakował:, „Co ty sobie myślisz! Czy myślisz, że jesteś Ojcem Pio? Uważasz się za Ojca Pio? Ty masz rozgrzeszać! Ty masz rozgrzeszać! Ja wiem, kiedy nie powinno się rozgrzeszać! Ty masz rozgrzeszać!".


A jednak - i to uderza jako element naprawdę osobliwy - ten święty zakonnik,żyjący w niemal codziennym kontakcie ze złym duchem, a nawet faktycznie codziennym, zgodnie z twierdzeniem ks. Gabriele Amortha, opartym na doświadczeniu ponad dwudziestopięcioletnim, rzadko, bardzo rzadko w swojej wojnie uciekał się do egzorcyzmu.
Potwierdza nam to światowy „dziekan" tej kategorii: Niewiele odprawił egzorcyzmów. Nie był egzorcystą. W San Giovanni Rotondo mieszkał zakonnik egzorcysta, ojciec Tarcisio, który napisał także książeczkę o egzorcyzmach Ojca Pio i o jego relacji z szatanem. Pewnego razu, gdy jakaś osoba opętana przybyła do klasztoru w poszukiwaniu pomocy, Ojciec Pio powiedział do ojca Tarcisio: „Bądź spokojny, odpraw egzorcyzm, ja ci pomogę".


Kiedy indziej ojciec dawał rady egzorcystom w odniesieniu do powierzonych im przypadków. Tak uczynił z ojcem Cipriano z San Severo i z ojcem Candido z Rzymu.
W czasie egzorcyzmu ta osoba widziała Ojca Pio, zauważała jego obecność, choć święty zakonnik nie był tam fizycznie. Muszę powiedzieć, że również ja miałem to doświadczenie.
Zdarzyło mi się to wiele razy. Ja nigdy nie widziałem Ojca Pio podczas odprawiania egzorcyzmu, ale osoby, które egzorcyzmuję - tak.

 Często osoby opętane przez szatana krzyczą: „Precz z tym zakonnikiem! Precz z tym zakonnikiem! Nie chcę widzieć tego zakonnika!". „Kto to jest?" - pytam. „To Ojciec Pio! Nie chcę widzieć tego zakonnika!". Widzą Ojca Pio, tak jak czasami widzą również ojca Candido Amantiniego, wielkiego egzorcystę ze Scala Santa i mojego mistrza. „Precz z tym księdzem w okularach!" - krzyczą. Oj? również jest świętym, o którym Ojciec Pio powiedział: „Ojciec Candido jest rzeczywiście kapłanem według serca Bożego". I to zdanie wyryto na płycie grobowej ojca Candido.Ksiądz Gabriele wyznaje jednak, że książka ojca Tarcisio, choć udokumentowana i interesująca, nie była wyczerpująca. „Znam fakty, które tam nie są opisane". Na przykład? Na przykład pamiętam, że jako młody kapłan, który nic nie wiedział o egzorcyzmach, miałem pierwszy kontakt z tego rodzaju zjawiskami w Torbole Casaglia na równinie padewskiej, niedaleko Brescii.


Mieszkał tam proboszcz, ks. Faustino Negrini, który obchodził czterdziestolecie kapłaństwa. Poprosił mnie, bym wygłosił kazania podczas uroczystości. Miałem pięć kazań dziennie. 
Oczywiście przy stole plotkowaliśmy. Tak opowiedział mi o egzorcyzmie, który właśnie odprawiał. Potem zaprowadził mnie do tej osoby.


Nazywała się Agnese Salomoni. Była to czternastoletnia dziewczynka, jego parafianka, która nagle została opętana przez złego ducha. Kiedy zapytał się szatana:, „Dlaczego wziąłeś tę dziewczynkę?", usłyszał odpowiedź:, „Bo jest najlepsza w parafii". Biskup dał mu władzę odprawienia egzorcyzmu nad nią, choć nie był jeszcze egzorcystą. Czasami biskupi dają władzę sprawowania egzorcyzmu nad konkretną i tylko tą jedną osobą. I tak przez trzynaście lat ją egzorcyzmował.

Odwiedziliśmy ją również w Ospedaletti koło Brescii. Została uwolniona w wieku dwudziestu siedmiu lat. W tym długim czasie raz zaprowadził ją również do Ojca Pio. Odbyli podróż samochodem z Torbole Casaglia do San Giovanni Rotondo i była to bardzo ciężka podróż, bo auto zatrzymywało się co chwilę, kierowca zaglądał pod maskę, sprawdzał silnik. Wszystko w porządku, nic nie szwankowało.

Wtedy ks. Faustino zaczynał się modlić, odprawiać egzorcyzmy i samochód ruszał dalej, a szatan się śmiał. Fatalna podróż. Gdy dotarli do San Giovanni Rotondo...zły duch panicznie bał się Ojca Pio. Zawsze ten strach. Jednakże gdy przybyli na miejsce, ks. Faustino przedstawił dziewczynę Ojcu Pio, który ograniczył się do
udzielenia jej błogosławieństwa i nic się nie wydarzyło. A wtedy szczęśliwy demon w drodze powrotnej, triumfalnej drodze powrotnej, bez żadnej przeszkody śmiał się z Ojca Pio, jakby chciał powiedzieć: „No i udało mi się go przechytrzyć". Jak widać, nawet Ojciec Pio nie zawsze uwalniał osoby. Pan ma swoje plany... Ale myślę, że miał także szczególną zdolność percepcji. Wiedział, wyczuwał, czy dana osoba jest opętana i czy jest dojrzała do tego, by zostać uwolnioną. Czasem udzielał błogosławieństwa i osoba pozostawała taką, jaka była wcześniej. Nie działo się nic.

 

images.jpg

 


Pamiętam inną opętaną dziewczynę, która udała się do San Giovanni Rotondo. Jej obecność wywołała wielkie zamieszanie, wrzaski, krzyki i cała reszta. Ale nie została uwolniona przez Ojca Pio. Najwyraźniej nie nadeszła jeszcze wówczas jej godzina. Bóg ma swoje plany wobec osób.
Uwolnienie zależy od wielu czynników. Na przykład od tego, jak zaczęło się opętanie. Są osoby, które dopuściły się wszelkich możliwych występków,praktykowały magię albo wręcz czarownictwo. Osoby, które wstąpiły do sekt satanistycznych albo wyrządziły krzywdę innym za pomocą zainfekowanych
narzędzi i zostają opętane. Potem może nawet się nawracają, ale żeby uwolnić te osoby... potrzeba wielu, wielu lat.


Jestem zadowolony, jeśli w jakimś średnio ciężkim przypadku osoba zostaje uwolniona po czterech lub pięciu latach egzorcyzmów. Miałem rzadkie przypadki uwolnienia po paru miesiącach. Miałem jeden przypadek - mógłbym powiedzieć jeden i pół, bo drugiego nie jestem pewien, ale co do jednego mam absolutną pewność - uwolnienia po jednym egzorcyzmie. Chodzi o pewną dziewczynkę.
Powiedziałbym, że Ojciec Pio miał szczególne rozeznanie, zdolność zrozumienia,czy dana osoba jest gotowa do uwolnienia, czy nie. Kiedyś pewien kapłan towarzyszył jakiemuś chłopcu, podtrzymywany przez dwóch silnie zbudowanych przyjaciół. Od momentu Komunii miał zwyczaj krzyczeć i wykręcać się z wielką siłą.
Na widok Ojca Pio zaczął jedynie drżeć. Ojciec spojrzał na niego i powiedział tylko jedno słowo: „Idź precz!". Od tej pory młodzieniec był uwolniony. Ale tego rodzaju uwolnienia są rzadkie, bardzo rzadkie.

Jest ponadto przypadek Angelo Battistiego. Wstrząsająca historia, która dokładnie pokazuje, jak ostrą batalię toczyły ze sobą obie strony. Ścisła i precyzyjna analogia z Księgą Hioba sama się narzuca. Tak jak w czasie egzystencji zakonnika próbowano w niego uderzyć bezpośrednio, ale również okrężną drogą, usuwając bliskie mu osoby, tak możemy przeczytać, że wszystko zostało zabrane Hiobowi: dzieci i cały dobytek.


Dramatyczna historia diabelskiego opętania Angelo Battistiego nabiera charakteru zemsty, popełnionej wobec niemożności uderzenia w prawdziwego nieprzyjaciela,spoczywającego już w Bożym pokoju. Zły duch zaatakował Angelo Battistiego, który
był jednym ze współpracowników Ojca Pio. Był ważną osobistością w Sekretariacie Stanu, pierwszym zarządcą i pierwszym prezydentem Domu Ulgi w Cierpieniu.


Został zaatakowany po tym, jak przeszedł na emeryturę, a więc w ostatnich siedmiu latach swego życia. Stale utrzymuję kontakt z jego żoną, dość często się słyszymy i ona upoważniła mnie do opowiedzenia tej historii, cytując zarówno swego męża, jak i proboszcza, nie egzorcystę, ale wielkiego charyzmatyka, ks.Fattoniego, który go uwolnił. Ten kapłan umarł zresztą w opinii świętości.I upoważniła mnie do opowiedzenia tej historii. Mówiłem do mojego mistrza: 


Ojcze Candido, jak to możliwe! Ojciec sprawował nad nim egzorcyzmy przez tyle lat i nic się nie wydarzyło. Przychodzi ten i raz dwa go uwalnia...". „Ach, księże Amorth! - odpowiedział. - Jeden sieje, drugi zbiera. To Pan o tym decyduje!".
Przypadek Angelo Battistiego „wybuchł" w któreś Boże Narodzenie. Ujawnił się przez jeden z najbardziej klasycznych objawów: niewytłumaczalną, radykalną awersję do wszystkiego, co święte. Tym bardziej wstrząsającą, jeśli weźmie się pod uwagę dotychczasowe życie ofiary.


Opowiada ks. Gabriele Amorth: Był to przypadek strasznego opętania. Proszę sobie wyobrazić, ten człowiek przyjmował Komunię codziennie! Obowiązywały jeszcze dawne przepisy dotyczące postu przed Komunią. Od północy nie można
było spożywać niczego, nawet szklanki wody, jeśli chciało się przystąpić do Komunii następnego ranka. Angelo Battistiemu dość często zdarzało się pracować w Sekretariacie Stanu do bardzo późna w nocy, tak iż wracał do domu po północy.

 

sw=20ojciec=20pio-twarz.jpg

 


Kładł się spać bez kolacji i nie biorąc do ust niczego, aby móc przystąpić do Komunii następnego dnia. Po opętaniu przestał się modlić, nigdy więcej nie przestąpił progu kościoła. Kiedy po raz pierwszy sprzeciwił się pójściu na Mszę, był dzień Bożego Narodzenia. A gdy pani Vittoria próbowała mu powiedzieć coś na ten temat i zachęcić go, szorstko odpowiadał: „Idź precz! Zostaw mnie w spokoju!Idźcie precz!". Szatańska agresja na współpracownika Ojca Pio nie ograniczyła się do sfery duchowej i religijnej. Na pewien czas oślepł. Został przebadany przez dwudziestu ośmiu okulistów i nie byli oni w stanie niczego wykryć. Z punktu widzenia fizycznego, organicznego, jego oczy były zupełnie zdrowe. To zły duch był u podstaw tego zaburzenia. Był ślepy całkowicie. Nie ruszał się z łóżka, z pokoju,nie chciał widzieć nikogo. Odprawienie egzorcyzmów nad nim przypadło właśnie mi. Siedział na fotelu, był bardzo spokojny. Żadnej reakcji, zupełnie nic. Po egzorcyzmie nawet krótko, sympatycznie, normalnie porozmawialiśmy. Ale w czasie modlitwy nie zdarzyło się nic. Później jednak powiedział do żony:

„Wezwałaś egzorcystę? Zobaczysz teraz, co ci się przytrafi!". I to ona musiała płacić: niewytłumaczalne upadki, złamana ręka... spadły na nią wszelkiego rodzaju nieszczęścia. Biedna kobieta! Wiele przeszła.

W tym okresie Ojciec Pio nie żył już od dawna. Angelo Battisti został uwolniony w latach osiemdziesiątych. Zły duch zemścił się, a Pan nie wystąpił, by temu przeszkodzić, ponieważ pozwolił mu przejść czyściec. Lepiej uczynić to na ziemi niż w przyszłym życiu. Oczywiście przypadek Angelo Battistiego jest bardzo rzadki.
Miałem też inny, dotyczył pewnego szwajcarskiego lekarza, który również był wprawdzie opętany przez szatana, ale nie wykazywał najmniejszej reakcji. Mówił od czasu do czasu: „Idź sobie! Zostaw mnie w spokoju!". Wówczas żona i zaprzyjaźniony lekarz nie mogli zrozumieć, co mu dolega, ponieważ postanowił nagle położyć się w łóżku, nie chciał widzieć nikogo, odpędzał wszystkich, przestał się modlić.

Żaden lekarz nic z tego nie rozumiał. Ten zaprzyjaźniony lekarz, który codziennie go odwiedzał, mówił:, „Co mu może być?". Wezwał ojca Candido i stało się jasne, że jest to prawdziwe opętanie szatańskie. Angelo Battistiemu szatan nie pozwalał się modlić, ale nie wykazywał żadnej reakcji podczas egzorcyzmu. Potem któregoś dnia wreszcie Angelo Battisti po egzorcyzmie wrócił do domu i zwyczajnie
powiedział do żony: „Poszedł sobie". On był świadom tej obecności szatana. Żył jeszcze kilka dni i umarł opatrzony świętymi sakramentami, wolny.

 



Ojciec Pio stale walczył z szatanem. Jednak miejmy zawsze świadomość, że zły duch prowadzi dwojaką działalność. Działalność zwyczajna, na której mu najbardziej zależy, polega na tym, by skusić człowieka do grzechu i zaprowadzić do piekła. To jest prawdziwa działalność szatana, o której czytaliśmy w starym katechizmie Św. Piusa X. Szkoda, że go nie zreformowano i zachowano, zamiast...doskonałego nowego katechizmu. Ale jest zbyt obszerny, nadaje się tylko do studiowania. Miejmy nadzieję, że kompendium, które ma się ukazać, będzie bardziej poręczne.

O złym duchu mówiło się w katechizmie św. Piusa X: „Z powodu nienawiści do Boga kusi on człowieka do zła". To jest prawdziwa działalność złego ducha. Oprócz tego jest też działalność nadzwyczajna, znacznie rzadsza, powiedziałbym szczególna.

 Są to nękania, jakie mogą pochodzić także z opętania szatańskiego. Nie ma wątpliwości, że Ojciec Pio walczył przeciwko tej zwyczajnej działalności złego ducha, jego prawdziwa batalia dotyczyła zwyczajnej działalności szatana,wyrywania mu dusz i doprowadzania do tego, by żyły w łasce Boga. Wyrwać je z niewoli szatana, ponieważ grzech czyni niewolnikami szatana, choć nie w formach nękania, w których zły duch bierze osoby w posiadanie. Ale jest to znacznie gorsza niewola, ponieważ jest to niewola duszy. Podczas gdy opętanie szatańskie nie dotyka duszy.


Mamy wiele postaci świętych, którzy byli w posiadaniu szatana, a nawet niektórzy umarli, będąc opętanymi przez złego ducha. Na przykład błogosławiona Eustochium, benedyktynka z Padwy,która była opętana przez złego ducha od urodzenia do śmierci. Zmarła w wieku dwudziestu trzech lat.
Przez opętanie zły duch nie dotyka duszy, podczas gdy przez działanie grzechu dotyka duszy, i to jeszcze jak! Zniewala duszę. Natomiast niewola ciała może być środkiem... do uświęcenia. Wielu świętych poznało to doświadczenie: św. Gemma Galgani, św. Aniela z Foligno, św. Maria Magdalena de' Pazzi, sam ks. Orione miał dwa okresy...Ksiądz Bosko przez dwa lata był dręczony przez złego ducha. Nie było to opętanie, ale nękanie ze strony szatana. I wszyscy o tym wiedzieli, wszyscy modlili się za niego. Uwolnił się sam, ale nigdy nie chciał powiedzieć, jak to zrobił.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024

Kategorie