Skąd się biorą dzieci?
dodane 2018-04-06 08:58
Z miłości? To też, ale jest coś jeszcze.
Z czego składa się człowiek?
Każdy z nas jest sumą cech otrzymanych w spadku po przodkach. Wszystkich cech. Tych dobrych:
łagodnego spojrzenia mamy
głowy w chmurach taty
figlarnego śmiechu babci
zabawnych grymasów dziadka
udawanej sklerozy prababci
świętej naiwności pradziadka
I tych, do których przyznajemy się raczej niechętnie.
Skąd się biorą dzieci?
Z nadziei.
Z nadziei, że miłość, która jest między nami i którą obdarzymy dziecko,
przezwycięży wszystko to, co nosimy w sobie:
nieogarnięcie życiowe mamy
gderliwy charakter taty
złośliwe docinki babci
dwuznaczne miny dziadka
uczuciowy chłód prababci
umysłowe zagubienie pradziadka
Zresztą, nie bez powodu o kobiecie ciężarnej mówi się, że jest przy nadziei.
Jest w tym zapewne jakaś ludowa mądrość.
Zapraszamy dziecko na świat, bo mamy nadzieję,
że wystarczy, że zasypiemy je grubą warstwą miłosnego lukru,
przykryjemy ciepłym kocem uśmiechów,
otulimy kołderką pogłaskań,
owiniemy plastrami dobrych rad,
nałożymy czapkę utkaną z „pamiętaj, że tak się nie robi”
– i wszystkie grzechy przeszłych pokoleń rozwieją się jak mgła…
A ono wyjdzie na ludzi.
I zwykle się to udaje
A jeśli nie?
Jeśli nie wszystko wychodzi nam tak, jak to sobie zaplanowaliśmy? Wówczas pocieszamy się tym, że dzięki naszym usilnym staraniom, do puli cech, które przekażemy kolejnym pokoleniom, dołożyliśmy swoją „cegiełkę dobra”. I że co jak co, ale wnuki to już na pewno się nam udadzą.
A jak nie, to prawnuki.
[tekst pochodzi z mojego bloga maciejwojtas.pl]