Sprawy zaszły za daleko
dodane 2013-12-02 19:26
Niedawno w Argentynie miały miejsce wydarzenia, które do tej pory kojarzyły mi się albo z jakimś krajem muzułmańskim, w którym chrześcijanie są prześladowani albo z pierwszymi wiekami chrześcijaństwa. Coś takiego nigdy więcej nie może mieć miejsca. Kropka. Ba. Wykrzyknik! Dlatego zdecydowałem się założyć ten blog.
Jeśli ktoś nie wie o co chodzi, zachęcam do zapoznania się z tym artykułem. Kiedy go przeczytałem po raz pierwszy zrobiło mi się źle. Po prostu. Nie mówię oczywiście o mdłościach, tylko o takim prostym odczuciu, że świat po raz kolejny mnie skopał, kiedy ja już i tak leżałem. Gdy udało mi się otrząsnąć z pierwszego szoku pozostał smutek i strach. Smutek spowodowany tym, co miało miejsce. Strach przed tym, co się zaraz może wydarzyć.
Jak tak można? Proste pytanie, na które nie znajduję odpowiedzi. Jak można się tak zachowywać? Skąd w człowieku tyle jadu, tyle nienawiści? Nie wiem, choć bardzo chciałbym wiedzieć.
A może tylko się okłamuję? Może bardzo dobrze wiem? Przecierz sam wielokrotnie odczuwałem żal w stosunku do Kościoła Katolickiego. Jestem z natury introwertykiem, więc żal ten tłumiłem w sobie. Ale może u innych ten żal przeradza się we frustrację? Ale nawet jeśli tak jest. Czy frustracja może popchnąć kogoś do takich zbrodni?
Smutek. Zostaje smutek. Coś takiego nie powinno mieć miejsca. Tylko że miało. Jest naszym obowiązkiem zrobić wszystko aby coś podobnego nigdy się nie powtórzyło. Jest moim obowiązkiem zrobić wszystko aby coś podobnego nigdy się nie powtórzyło. Dlatego też założyłem ten blog. Dlatego też piszę ten tekst.
Wszystko to może brzmieć bardzo enigmatycznie i dziwnie po prostu, więc spieszę z wyjaśnieniami. Jestem, jak to starałem się zaznaczyć w nazwie bloga, tą "drugą stroną". Jestem gejem, więc wydawałoby się, że powinienem być częścią tego wulgarnego tłumu szturmującego kościół. Jestem "drugą stroną" dla was, katolików. Ale na tym nie koniec. Jestem katolikiem, więc wydawałoby się, że powinienem być częścią tłumu broniącego kościół, modląc się na różańcu. Jestem "drugą stroną" dla nich, dla gejów, feministek i innych. Wszędzie jestem "drugą stroną".
Ale dotarło do mnie, że właśnie dlatego powinienem się wypowiedzieć. Aby dotrzeć do tych kilku chociaż osób, które przeczytają ten tekst. Chciałbym abyście wiedzieli, że istnieję. Że uczęszczam na Mszę Świętą. Że gdyby coś takiego miało miejsce w Warszawie, stałbym w tłumie broniącym kościoła modląc się na różańcu. Proszę, niech sceny z filmu z tego artykułu nie staną się dla Was, moi bracia i siostry, synonimem dla słowa "gej".