bo wszystko ma sens
Brak tytułu (2009-08-21)
dodane 2009-08-21 09:34
Tak się zastanawiam, jak to jest? Niektórzy mają "zdrowe" podejście do życia a inni nie. Gdzie leży recepta na to aby umieć żyć i dać żyć innym? Dlaczego są matki, które swoim dorosłym żonatym dzieciom chcą planować życie? Skąd w nich taka chęć panowania nad cudzym życiem? I dlaczego tak trudno jest in zrozumieć, że syn/córka ma już swoją rodzinę, swoje życie, jest odpowiedzialny/a i sam/a potrafi podjąć decyzje. Pół biedy jaeśli syn/córka takiej kobiety potrafi się wyrwać z nadopiekuńczych ramion. Ale zawsze zostaje w takim dziecku poczucie winy, że sprawiło rodzicom przykrość (choć wie, ze podjęło słuszną decyzje).
Jeszcze jedna kwestia. Jaki taki stan rzeczy ma wpływ na małżeństwo syna/coórki?? Jak długo można coś takiego znieść? Jak pogodzić (poczucie obowiązku) chęć odwiedzania teściów/rodziców z ciagła obawą o to co dziś będzie punktem zapalnym-co znów będzie młodym narzucane, o co tym razem będzie wywiarana presja psychiczna i odwoływanie się do szacunku dla rodziców?
Czy ktoś wie jak rozmawiać z osobą, która chce o wszystkim decydować i nie przyjmuje do wiadomoście, tego, że ktoś może mieć inne zdanie, i nie ranić tej osoby??
Już czasem nie mam sił...