Uncategorized
Wrażenia (po)kolędowe
dodane 2009-01-10 14:35
Dzisiaj do mnie zawitał ksiądz po kolędzie. W sobotę zawsze jest lepiej, bo trochę więcej czasu, chociaż akurat dziś wyjątkowo termin dla mnie niedogodny, bo musiałam zrezygnować z zajęć w Studium Trzeźwościowym, ale niestety nie dało się pogodzić tych dwóch spraw. Córka też musiała iść do szkoły (odrabianie 2 stycznia), ale tylko do 11,30 więc byliśmy pewni, że spokojnie zdąży, jako, że spodziewaliśmy się księdza dopiero ok. 13. Zdziwiliśmy się bardzo, że do najbliższego sąsiada szedł parę minut po 11, ale wiem z doświadczenia, że tam zawsze częstują księdza obiadem i spędza tam standardowo godzinę. Syn pojechał po córkę do szkoły a tu już wpadli ministranci. Na szczęście zdążyli przyjechać przed księdzem.
Sama kolęda cóż....sympatycznie. Po modlitwie zaproponowałam księdzu kawę i o dziwo, ku mojej radości chętnie się zgodził. Z wrażenia aż zapomniałam o kopercie :) dopiero po chwili się zorientowałam. I tak prowadziliśmy sobie miłą rozmowę, głównie o naszej sytuacji rodzinnej, dzieci również brały w niej udział. Pokazałam księdzu mój dyplom z Kursu Biblijnego, pogratulował mi. Wiedział, że coś takiego robię, bo czasami pożyczałam od niego materiały do pisania prac, ale ucieszył się, że udało mi się ukończyć. Poza tym dziękował za moją pracę w parafii i życzył nam wiele dobra na każdy dzień nowego roku. A wszystko to w atmosferze wzajemnej życzliwości, ani się obejrzeliśmy a pół godziny minęło. Taką kolędę chciałabym mieć co roku, ale pewnie znowu upłynie z pięć lat zanim ksiądz proboszcz nas ponownie odwiedzi.