Spowiedź
dodane 2017-11-19 08:21
O mojej spowiedzi świętej.
Pamiętam, jakby to było wczoraj. Jedna z nauczycielek, która nauczała historii w szkole podstawowej, opowiedziała nam na lekcji i tym, że jedną z najwspanialszych rzeczy jakie można zrobić, jest pójście do spowiedzi. Tak, nauczycielka historii... w czasach, w których takie wyznania nie były najlepszym, co można było zrobić. Zwierzyła nam się, że kiedy napotyka na życiowe trudności, idzie się wyspowiadać i wszystkie jej troski mijają. Mówiła o tym tak sugestywnie i pięknie, że w tamto wiosenne popołudnie znalazłem się pod jej wpływem. Jak większość nastolatków miewałem w tamtym okresie trochę gorsze dni, a (co by nie powiedzieć) była to młoda nauczycielka, w której chyba większość chłopców się podkochiwała.
Ja też uległem czarowi jej słów na temat spowiedzi. Z resztą nie tylko ja... i nie tylko czarowi jej słów. Pani historyczka miała taki sposób bycia, że podświadomie, bezwiednie wysyłała z siebie sygnały, które każdy nastolatek zawsze zrozumie. Świadczyły o tym jej powolne i lekkie ruchy, rozpuszczające serce spojrzenie, lekki uśmieszek czający się zawsze gdzieś w kąciku ust. Kiedy odgarniała włosy, chyba wszyscy chłopacy z klasy zatrzymywali w płucach powietrze, a kiedy odwracała się do tablicy i sięgała po kredę, spoglądaliśmy ukradkowo w jej stronę, szepcząc między sobą.
Uległem jej. W końcu, po kilku tygodniach przemyśleń nad kwestią spowiedzi, w końcu poszedłem do konfesjonału. Przygotowałem się wtedy dobrze i nauczyłem na pamięć całej regułki do powiedzenia księdzu. Wyznałem mu, że przeklinałem, źle myślałem o ludziach, masturbowałem się. Jednak wcale mi to nie pomogło, wręcz przeciwnie. Ksiądz nie krył zdziwienia, może zażenowania... czy nawet odrazy moim szczerym wyznaniem. Po tym doświadczeniu już nigdy nie poszedłem do spowiedzi świętej. Zawsze wspominam to wydarzenie z ogromnym zażenowaniem. Pani historyczki już nie lubię, bunt młodzieńczy szybko się skończył, moje "problemy" typu brak zrozumienia decyzji rodziców, chwile zadumy itd minęły. Jeżeli czuję się smutny, uprawiam sport, zawsze mi to bardzo pomaga, nie wiem, jak dałem się przekonać do pójścia do spowiedzi. Byłem wtedy bardzo religijny, dużo się modliłem, a tamto doświadczenie zmieniło mnie i odeszła mi chęć na jakiekolwiek kontakty ze stworzycielem.