Czy medycyna niekonwencjolalna leczy?
dodane 2015-11-03 17:30
Zdania na temat medycyny niekonwencjonalnej są bardzo różne. Przytoczę kilka z nich
Ludzie, którzy szukają pomocy u bioenergoterapeutów są także zniewoleni. Uzależniają się od takich uzdrawiaczy, wróżbitów, „cudotwórców” i potem już muszą do nich chodzić. Przeżywają różne frustracje, odchodzą od Boga i od wiary, mają trudności w modlitwie, zaczynają wrogo nastawiać się do Kościoła. „Uzdrowiciele” ściągają energie z kosmosu [reiki] – jest to okultyzm. Negatywne skutki bioenergoterapeutów nie są widoczne od razu. Chwilowo może dokonać się poprawa zdrowia, a potem następuje spustoszenie psychiczne i powrót różnych dolegliwości. Bóg natomiast uzdrawia skutecznie całego człowieka. Jest wiele cudownych uzdrowień za przyczyną Maryi i świętych. Bóg uzdrawiając, też posługuje się drugim człowiekiem, ale Boże uzdrowienie, którego podstawą jest modlitwa oraz błogosławieństwa jest cudowne i trwałe, a choroba już nie wraca.
Ksiądz Witold Głuszek
Chrześcijaninowi nie wolno korzystać z takich usług, nawet gdyby rzeczywiście miały one korzystny wpływ na zdrowie. Przy okazji zaś Katechizm zwraca uwagę na niemoralność uprawiania takiej medycyny (a raczej pseudomedycyny), która żeruje na ludzkiej naiwności i łatwowierności. Odnośne pouczenie znajduje się w rozdziale poświęconym pierwszemu przykazaniu Bożemu. Przeczytajmy je wprost z Katechizmu:
Wszystkie praktyki magii lub czarów, przez które dąży się do pozyskania tajemnych sił, by posługiwać się nimi i osiągać nadnaturalną władzę nad bliźnim — nawet w celu zapewnienia mu zdrowia — są w poważnej sprzeczności z cnotą religijności. (...) Uciekanie się do tak zwanych tradycyjnych praktyk medycznych nie usprawiedliwia ani wzywania złych mocy, ani wykorzystywania łatwowierności drugiego człowieka (nr 2117).
Myślę, że przeciętny katolik odbierze to pouczenie jako ewidentnie słuszne. Prawdziwy problem zaczyna się o krok dalej: przecież mogą istnieć takie praktyki medycyny alternatywnej, podczas których faktycznie wzywane są złe moce, a ci, którzy z nich korzystają, mogą o tym nawet nie wiedzieć. Ludzie pytają czasem zaniepokojeni: Jeśli w dobrej wierze korzystałem z takich ciemnych praktyk, czy owe moce uzyskały nade mną jakąś władzę?
Zarazem pojawia się inny problem: chyba niedobrze by było, gdybyśmy ulegli chorobliwej podejrzliwości i we wszelkich formach medycyny niekonwencjonalnej wietrzyli obecność ciemnych mocy. Chyba Kościół nie żąda przecież od nas — pytają nieraz ludzie — abyśmy na wszelki wypadek zrezygnowali z jakiegokolwiek kontaktu z medycyną naturalną.
Na oba pytania odpowiedziałbym, odwołując się do rozstrzygnięcia apostoła Pawła, czy wolno chrześcijaninowi jeść mięso ofiarowane bożkom. Temu, kto należy do Chrystusa — odpowiada na to pytanie Apostoł — nie zaszkodzi zjedzenie mięsa ofiarowanego bożkom, bo Chrystus Pan jest mocniejszy niż jakiekolwiek złe siły. Toteż chrześcijanin nie musi się dopytywać, czy podane mu mięso nie było przypadkiem na ołtarzu bałwochwalczym. Zarazem jeśli się dowie, że zwierzę to było ofiarowane jakiemuś bożkowi, nie powinien takiego mięsa spożywać (por. 1 Kor 10,27–33).
Logika tej odpowiedzi jest przejrzysta: chrześcijanin całym swoim sercem zawierza siebie Chrystusowi Panu i paktowanie z jakimikolwiek „alternatywnymi” siłami duchowymi nawet nie przychodzi mu do głowy. Zawierzywszy zaś całego siebie Chrystusowi, chrześcijanin czuje się bezpiecznie w Jego ramionach i nie lęka się żadnych sił obcych Chrystusowi.
Zatem na pytanie, czy wolno chrześcijaninowi korzystać z takich form medycyny niekonwencjonalnej, w których nie ma powodu podejrzewać obecności magii, czarów ani bałwochwalstwa, odpowiedziałbym słowami z Listu do Tytusa: „Dla czystych wszystko jest czyste, dla skalanych zaś i niewiernych nie ma nic czystego, lecz duch ich i sumienie są zbrukane”.
Jacek Salij OP