Nowa kategoria
100. Zjazd Katolików Niemieckich (Katholikentag)
dodane 2016-06-05 20:32
W dniach 25-29 maja w Lipsku odbywał się 100. Zjazd Katolików Niemieckich
Minął już tydzień od zakończenia 100. Zjazdu Katolików Niemieckich (Katholikentag), który odbywał się w dniach 25-29 maja w Lipsku. Poniższy tekst piszę jako relację uczestniczki i wolontariuszki tego wydarzenia. Już samo miejsce tegorocznego spotkania było dla wielu uczestników kontrowersyjne, bowiem w Lipsku aż ok.80% mieszkańców deklaruje nieprzynależność do jakiejkolwiek religii. Z tej racji jednak nie uważają się za ateistów, lecz za „normalnych”, jak gdyby to właśnie bycie chrześcijaninem, wyznawcą judaizmu lub mahometaninem (tych zresztą obecność nie wywołuje tyle sprzeciwu, co sam Dzień katolików właśnie w Lipsku) stanowiło aberrację od normy. Jednym słowem indyferentyzm religijny w najbardziej nowoczesnej multikulturowej formie. Ale jeśli katolików w Lipsku jest bagatela ok.4.5 % mieszkańców, to mniejszość ta stała się powodem wielu negatywnych komentarzy i krytyki podważającej sens zapraszania do miasta tej osobliwej dla wschodnich Niemiec wspólnoty wierzących. W miejscowej prasie określono katolików nawet sektą, na którą nie należy łożyć publicznych pieniędzy, czyli od tych co do owej sekty nie przynależą.
Całe przedsięwzięcie Zjazdu Katolików Niemieckich ma długą i burzliwą tradycję, co wynika pośrednio z historii i specyficznej sytuacji niemieckiego Kościoła w ostatnim stuleciu. Współcześnie spotkania katolików przybrały silny rys ekumeniczny. I to jednostronnie w kierunku wyraźnie protestanckim, z całą jego liberalną otoczką. Również niektóre statystki mówiły, o liczebności zaledwie 30% katolików, pozostali uczestnicy i wolontariusze to luteranie, co uwarunkowane jest naturalnie silniejszą pozycją tego ostatniego Kościoła.
Hasło przewodnie Zjazdu brzmiało „Seht, da ist der Mensch” (Spojrzcie, tu jest człowiek), można wielorako interpretować. Ale chodziło w głównych intencjach o zainteresowanie Bogiem tych, którzy Go jeszcze nie poznali i jak by nie inaczej - wezwanie do jeszcze większego zaangażowania w pomoc uchodźcom oraz apel o bezwarunkowe i nieograniczone przyjmowanie uchodźców, migrantów oraz okazanie gościnności wobec nich. Mocno zaakcentowany i praktykowany podczas Zjazdu był ekumenizm i bilateralizm, co w kwestiach moralnych nauczania Kościoła nie zawsze przynosi korzystne rezultaty. Obecnie protestanci niemieccy są skrajnie liberalni doktrynalnie, już u wyznawców nie budzą sprzeciwu kobiety „biskupki”, głoszenie szeroko rozumianej tolerancji do wyświęcania małżeństw jednopłciowych włącznie, czy spłycania misji Jezusa jako wezwania do większego zaangażowania społecznego, a ponadto kult Lutra i narzucanie czci jego osoby również katolikom w związku ze zbliżającą się rocznicą Reformacji (życzenie czy wręcz roszczenie w mediach wizyty papieża z tej okazji).
Podczas Zjazdu Katolików odbyło się 20000 różnorodnych wydarzeń; nabożeństw, wykładów, dyskusji, wystaw i prezentacji. Te ostatnie były warte uwagi gdyż reprezentowały różnorodność Kościoła niemieckiego. Oprócz poszczególnych biskupstw prezentowały się ruchy religijne, stowarzyszenia, ścierały światopoglądy. Konserwatywne, głownie z Bawarii z tymi, które w ogóle nie powinny tam się znaleźć jak stowarzyszenie lesbijek i gejów w Kościele katolickim reprezentowane przez wyraźnie transseksualne gremium i ochoczo rozprowadzające wśród zainteresowanych materiały środowisk LGBT, księża i ich kobiety, stowarzyszenia pod hasłem do wiary nie potrzeba Kościoła itp. Ich obecność wynika z pozycji przyjętej przez przewodniczącego Centralnego Komitetu Katolików Niemieckich T. Sternberga, twierdzącego „iż należy dostosować Zjazdy Katolików do ducha czasu”, a także po to, by ukazać różnorodność współczesnego Kościoła.
Panele dyskusyjne „Nie wierzę w nic, nie brakuje mi niczego”, „Życie z Bogiem i bez Boga” miały za cel prowadzić dyskurs i przedstawić argumentację światopoglądu religijnego i świeckiego humanizmu. Polakom oberwało się ze strony prezydenta Gaucka, za zawężone jakoby tylko do swoich rozumienie miłosierdzia i zamknięcie się na przybyszów. Zjazd Katolików Niemieckich istotnie poprzez liczne wydarzenia wydatnie ukazywał różnorodność Kościoła, i mógł tam znaleźć dla siebie treści i inspiracje zarówno konserwatysta jak i zwolennik Kościoła tzw. otwartego niemal na wszystko, jednak ogromną wadą, która rzutowała na większość eventów i ogólne przesłanie wydarzenia to skrajne upolitycznienie przestrzeni kościelnej. Przemawiała za tym liczna obecność polityków rożnych opcji, w znacznej części lansujących lewacką ideologię (SPD, LINKE, GRÜNE) oraz partia oficjalnie chrześcijańska (CDU) reprezentująca raczej fasadowo wartości chrześcijańskie - bo jak przy tym wygląda zgoda na promowanie gender, aborcja na życzenie, jednopłciowe związki partnerskie itp. Z drugiej strony z udziału w uroczystościach została wykluczona „Alternatywa dla Niemiec”, partia nieco bardziej konserwatywnie postrzegająca życie społeczne, lecz przeciwna zdecydowanie uchodźcom, migrantom i to nie tylko tym spod półksiężyca.
Kard. Marx podczas Mszy św., na zakończenie wzywał do zaangażowania politycznego w duchu chrześcijańskim. Znamienne i paradoksalne, iż to akurat eventy z wystąpieniami polityków nie cieszyły się takim oblężeniem jak nabożeństwa, na niektórych z nich kościoły były przepełnione i brakowało miejsc jak chociażby Night fever - podobne do wieczorów chwały, lecz bez modlitwy o uzdrowienie. Żywym znakiem czasu na przekór duchowi tego świata szumnie siejącego spustoszenie w Kościele niemieckim była adoracja Najświętszego Sakramentu, miejsce gdzie wyraźnie dało się odczuć głębię duchową tych katolików niemieckich, którzy nie płyną ślepo w nurcie ducha czasu.