Wilczek, Wilczyca, Piernikowe opowieści, Wilczyczka

Paradise in The City

dodane 10:35

i po urlopie. Cz. I

Pro memoria dobrze jest zapisać sobie kilka wrażeń i przygód, bo z robieniem zdjęć w naszym stadzie jest krucho. Wilczyczka by się pewnie obruszyła na te słowa, ale nawet najpiękniejsze ujęcia kwiatów i owadów nie posłużą do wzbudzania wspomnień minionych wrażeń.

Urlop zaczął mi się pracowicie. W sobotę rano spakowałem nasz wakacyjny wilkowóz i z zawrotną prędkością 90 km/h ( przy większej robi się wir w baku i plomby w zębach się luzują) pomknąłem w kierunku Łodzi.

To był wspaniały tydzień. Pracowity, ale nie do przesady. Pełen niepokoju ale też jeszcze większej nadziei i radości. Czasami zapominałem, że mam 44 lata i przypominał mi się rok 1997, kiedy to razem z Wilczycą, chłonęliśmy podobną atmosferę w parku otaczającym pałac w Tigery pod Paryżem.

Dla nas był to wtedy tydzień ważnych i pięknych przeżyć. Ale to co wspólnota Chemin Neuf zaproponowała w tym roku, przerosło nasze wspomnienia. Dla współczesnego Pokolenia Y nie wystarcza 'liniowy" program, chociażby najciekawszy. Trzeba mu dać wybór, możliwość "poskakania po kanałach". Dlatego codziennie trzeba było wybierać spośród kilku bardzo ciekawych prelegentów, różnych atrakcji, aktywności, spotkań. Materiału i zajęć starczyłoby na 7 tygodni! 

Ja miałem przydzielone dwie posługi i z wdzięcznością myślę o tym, ze nie były one bardzo wyczerpujące. Pierwsza polegała na byciu osobą kontaktową w stosunkach Wspólnota - Dyrekcja szkoły. Była to fajna "fucha". Na początku można było odczuć pewien dystans i trochę nieufności. Dlatego starałem się być formalny do granic możliwości i przez to rozwiewać możliwe obawy o powstaniu jakiegoś chaosu lub bałaganu. Ale kiedy przyjechała już młodzież, wszystko zaczęło się zmieniać. Z dnia na dzień stosunki się ocieplały. Na początku bardzo pilnowano, aby nie przekraczać wyznaczonych granic i obostrzeń, ale później coraz bardziej się to luzowało. W połowie tygodnia panie sprzątaczki udostępniły dzieciakom pralki, stróż w jednej ze szkół rozdawał święte obrazki i całkiem dobrze radził sobie z angielskim... Ja sam na koniec doświadczyłem tej sympatii. W poniedziałek, w dzień przejazdu z Łodzi do Krakowa zerwała się straszna ulewa. Musiałem kursować pomiędzy dwoma szkołami i przemokłem do suchej nitki. Widząc to pani kierownik zaprowadziła mnie do łazienki, w której znajdowała się elektryczna suszarka do rąk i podarowała, trochę przykusą, ale nową i suchą koszulkę z napisem: "Szkoła bez przemocy" :-)

Drugim zadaniem było pełnienie dyżurów wartowniczych przy wejściach do obiektów w których odbywały się spotkania. Wszyscy uczestnicy posiadali różnokolorowe smycze z identyfikatorami. My po prostu pilnowaliśmy aby nie wpuszczać takich bez identyfikatora. Nie było to bardzo proste zadanie, szczególnie przy głównym wejściu do Hali Expo. Ale doświadczenie z gier komputerowych się przydało i nie dość, ze nie dostałem oczopląsu to jeszcze udało mi się wyłowić co najmniej 10 przypadków próby nieuprawnionego wejścia z czego dwie osoby były mocno podejrzane. 

I tu jest chyba dobry moment aby pochwalić pracę Policji. Wiem, że to już pisano ale ja widziałem na własne oczy. Wyjątkową dbałość, aktywność i profesjonalizm. Wszędzie, gdzie pojawiali się uczestnicy z naszymi charakterystycznymi smyczami na szyjach i bawełnianymi torbami na ramionach, tam można było zobaczyć Policjanta. Szczególnie liczni Francuzi komentowali, że u nich Policja jeździ tylko radiowozami i nie ma pieszych patroli. U nas było to i to.

Te same słowa uznania należą się Strażakom. Cały czas pomiędzy uczestnikami przemieszczał się patrol straży. Wśród nich uwagę zwracał młodziutki blondynek z twarzą cherubinka niosący wielki, czerwony, ratowniczy plecak. Na oko chłopak nie miał 16-tu lat. Z nim tez związana jest pewna przygoda. Wilczyca dojechała w ostatnią sobotę festiwalu i od razu została zaangażowana do służby medycznej. Jedną z jej interwencji była pomoc mężczyźnie, który tracąc przytomność w pobliżu parku wyrżnął głową o krawężnik i przez to obficie krwawił z nosa i okolic. Pierwszy na miejscu zdarzenia był właśnie ten młodziutki strażak. Kiedy Wilczyca dotarła na miejsce zdarzenia nie wiedziała czym ma się najpierw zająć: krwawiącym pacjentem, czy bladym jak ściana, roztrzęsionym ratownikiem. Dopiero, kiedy powiedziała, ze jest lekarzem i fachowo zabrała się do udzielania pomocy nasz Strażak odetchnął, pozbierał się w sobie i bardzo przydał w skutecznej pomocy.

Mam przed oczami jeszcze wiele obrazów. Rozmowy z małżeństwem chińskiego pochodzenia z Mauritiusa z którymi pełniliśmy wartę. Słowa Kenijskiego seminarzysty, któremu Polska podobała się ze względu na dużą ilość drzew i zieleni. Pierwsze słowa po polsku belgijskich skautów: "Jestem głodny, proszę o więcej."

...

Ale największą radością jest to, że Wilczek i Wilczyczka brały w tym wszystkim udział. Że tak dobrze przeżyły ten tydzień. Myślę, że będzie to dla nich tak samo ważne i kształtujące przeżycie jak dla nas było 19 lat temu i będzie procentować jeszcze długi czas!

Czy można na ziemi podglądnąć jak to będzie w Raju z tymi wszystkimi ludźmi z całego świata? 

Chyba można, w Łodzi na Paradise in The City

 

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 27.04.2024