Większość ludzi ubiera się, żeby ładnie wyglądać. Matematycy ubierają się aby im było ciepło...

Wilczyczka została zaproszona przez koleżankę na koncert muzyki poważnej. Szanowni czytelnicy muszą wybaczyć ale "muzyka poważna" to dla mnie wystarczająco precyzyjne określenie. Właściwie to organizatorem całej wyprawy jest mama tej koleżanki a wydarzenie odbędzie się dzisiaj wieczorem w Katowicach.

Kiedy okazało się, że to taki 'mieszany' wypad, Wilczyca od razu wprosiła się na jedno z wolnych miejsc. Wczoraj po południu Wilczyca musiała pojechać do Tychów po zapomnianą pieczątkę a Wilczyczka podejrzanie ochoczo wyraziła gotowość uczestnictwa w wyjeździe.

Ja po pracy musiałem pojechać do teściowej pomóc w jakiś technicznych sprawach. W ramach luźnej rozmowy padło pytanie o to co porabiają dziewczyny.

Odpowiedziałem trochę zgadując:

"Jutro jadą na jakiś koncert, więc pewnie pojechały kupić nowe kiecki." - i dalej demontowałem starą lampę stojąc na drabinie.

...

Kiedy wróciłem do domu okazało się, że miałem rację. Pochwaliłem zakupy i wywiązała się rozmowa na temat ubioru i mojego sposobu kupowania. Wilczyczka i Wilczyca opowiadały jak to trudno się kupowało w sklepie w którym były, że wszystko było tak chaotycznie poukładane, że były takie wąskie przejścia pomiedzy półkami i trzeba było przeciskać się po całym sklepie w poszukiwaniu odpowiedniego ubioru.

Potem stwierdziły, że ja to pewnie "bym wścieklicy dostał' i nic nie kupił w takich warunkach. Potem Wilczyczka wspomniała, że widziała sklep z ubraniami "w moim stylu" - coś z Australią w nazwie. Że wszystkie wyglądały jak mundury, miały pełno kieszeni i wzmocnień. No i sam sklep taki przestronny i wszystko poukładane według systemu. Ale potem doszły do wniosku, że i tak bym nic nie kupił, bo za drogie. Normalnie ubaw miały po pachy.

...

A wszystko przez te wyrzuty sumienia...