spotkania świętych z duszami czyśćcowymi
siostra de Martignat - z zakonu Nawiedzenia NMP
dodane 2013-05-20 15:36
W klasztorze utrwaliła jeszcze silniej w swej duszy to nabożeństwo. Nie tylko modliła się za zmarłych, ale przyjmowała na siebie ich cierpienia. Czasami cierpiała całe miesiące niewypowiedziane boleści, a potem ogarniała ja nagle radość nie do opisania. Wtedy pokazywały jej się dusze, jaśniejące chwałą i dziękowały za uwolnienie z mąk czyśćcowych. Niekiedy widywała niewyraźne cienie, które do nie na przykład w taki sposób przemawiały: „Moja wierna siostro, pomóż mi, bo jestem w czyśćcu”. Siostra de Martignat podwajała wtenczas zwykłe swe ostrości i z wielką gorliwością ofiarowała je Bogu za cierpiące swe przyjaciółki. Pewnego razu była trapiona sinymi bólami… Nagle w czasie modlitwy wyszła jej kość z biodra z takim trzaskiem, że go siostry obok klęczące słyszały. Chciała wstać, lecz ani kroku postąpić nie mogła, bo noga stała się krótsza o pół stopy i pozostała taką do końca życia siostry Martignat. „Moje biedne dusze czyśćcowe – mówiła – potrzebują pokutnych uczynków, a że dotąd nic nie cierpiałam, więc Bóg w miłosierdziu swoim daje mi sposób przyjścia im z pomocą”.
Najgoręcej jednak modliła się, ciągłe łzy i krwawe pokuty ofiarowała za duszę księcia de Nemours, Karola Amadeusza, którego dobrze znała na sabaudzkim dworze. Książe ten zginął w pojedynku z ciotecznym swym bratem, księciem de Beaufort. W chwili gdy miecz przeciwnika miał go przeszyć, zdążył wznieść duszę swoją do Boga i otrzymał od Niego przebaczenie swoich grzechów. Siostra de Martignat dowiedziała się o tym z objawienia. Pobiegła zatem natychmiast do przełożonej i prosiła, aby jej pozwoliła oddać się Bogu na ofiarę za tę biedną duszę. „Moja Matko – mówiła – widziałam tę duszę w czyśćcu, tak nisko, tak głęboko i na tak długi czas skazana, że nie mogę przyjść do siebie z boleści. Ach! Kiedyż się stamtąd wydobędzie? Może Bóg przed sądem ostatecznym nie zechce jej stamtąd uwolnić!” A gdy przełożona nie chciała wierzyć, aby ta dusza mogła być zbawioną. „Ach, rzekła siostra de Martignat, tysiące innych dusz zginęłoby w podobnych okolicznościach. Pozostawała księciu tylko jedna chwila, aby korzystać z łaski Bożej i z tej chwili skorzystał. Wiara jego nie zgasła zupełnie, lecz była podobną do dymiącego się knota, który od iskry Bożej natychmiast się zapalił. Może nigdy, od czasu jak diabeł jest diabłem, nie wymknęła mu się taka zdobycz, nie zawiodły go tak pewne nadzieje”.
Za pozwoleniem przełożonej ta czcigodna Siostra ofiarowała się Bogu na wszelkie cierpienia dla złagodzenia mąk księcia. Bóg widocznie przyjął jej ofiarę. Uczuła nagle daleko większe, niż przedtem boleści; utraciła zwykłą wesołość; twarz jej wychudła, oczy nieustannie wylewały łzy, a dusza była napełniona ciągłą trwogą i niepokojem. Czasem wybiegała z celi i ze łzami prosiła siostry o modlitwę. Najczęściej widywano ją wspartą nieruchomo na lasce, z rękami złożonymi. „Siostry drogie – prosiła - módlcie się za mojego biednego księcia”. Zdrowie jej nikło coraz bardziej. …
Ktokolwiek wszedł do kaplicy, prawie zawsze spotykał tam Siostrę de Martignat, która klęcząc lub stojąc wsparta na lasce, modliła się za dusze czyśćcowe i za tych wszystkich, którzy się polecali jej modłom. A liczba ich była wielka i coraz bardziej rosła. Tak strawiła swe serce na miłości, życie na modlitwie, a ostatnim jej westchnieniem była znowu modlitwa.
fragment książki:
Ks. BISKUP E. BOUGAUD. "Życiorys Sw. de Chantal i historya początków Zakonu Sióstr Nawiedzenia N. M. P." TOM II.
BRODY - LWÓW 1914. NAKŁADEM KSIĘGARNI FELIKSA WESTA. WARSZAWA - E. WENDE I SP. NEW YORK - THE POLISH BOOK COM. INC.